Emocjonalnie nieinteligentni

Trzeba się poważnie zastanowić nad przyczynami niechęci do inwestowania w nowoczesny rozwój, nad korzeniami kultu „bóstwa wódki i kiełbasy”.

Publikacja: 07.07.2022 21:10

Emocjonalnie nieinteligentni

Foto: Adobe Stock

W latach 60. ubiegłego wieku Walter Mischel, profesor psychologii na Uniwersytecie Stanforda, przeprowadzał eksperymenty z uwielbianymi przez dzieci piankowymi cukierkami marschmallows. Grupkom 4–6-latków dawano wybór: jeden cukierek od razu lub dwa cukierki po 15 minutach oczekiwania i powstrzymywania się od zjedzenia leżącego na stole przysmaku. Ciekawe wyniki przyniosło porównanie dalszych losów dzieci, które dokonały takiego wyboru. Okazało się, że te, które zdecydowały się poczekać na drugi cukierek, osiągały znacznie lepsze wyniki w nauce i w grupach rówieśniczych.

W latach 90., kiedy pojawiła się koncepcja inteligencji emocjonalnej wyznaczającej szanse jednostek na życiowy sukces, zdolność do odraczania gratyfikacji została uznana za jeden z ważnych jej wymiarów. Oczywiście odniesienie takiego rozumowania do całych społeczeństw może być potraktowane jedynie jako metafora.

Zagadka niskich inwestycji

Spróbujmy więc zastosować metaforę marschmallows i perspektywę inteligencji emocjonalnej do wyjaśnienia swoistej zagadki, jaką jest zaskakująco niski poziom stopy inwestycji w PKB w ciągu ostatnich lat w Polsce. Do 2015 roku stopa inwestycji kształtowała się zdecydowanie powyżej 20 proc., ale po 2015 odnotowujemy ciągły jej spadek do rekordowo niskiego poziomu około 16 proc.

Następowało to w sytuacji, gdy partia, która doszła do władzy, ogłosiła program podniesienia poziomu inwestycji do 25 proc. PKB, w latach 2015–2020 poprzedzających pandemię koniunktura była wyjątkowo korzystna, inflacja bliska zera, a stopy procentowe niskie. Co więcej, poszerzyła się domena własności państwowej, stwarzając władzom możliwości bezpośredniego oddziaływania na poziom inwestycji w firmach kontrolowanych przez państwo.

W całym okresie po 2015 roku w warunkach silnego wzrostu dochodów stosunkowo niska była także konsumpcja inwestycyjna gospodarstw domowych, m.in. w zdrowie, edukację, kulturę, mieszkania i energię odnawialną. Dlaczego? Przypominają się znamienne słowa „Traktatu moralnego” Czesława Miłosza: „Chyli się Polska w trudne czasy przed bóstwem wódki i kiełbasy”.

Na trudne czasy

Coraz większą popularność zyskują wśród ekspertów przepowiednie globalnej stagflacji wywołanej nadmiarem pieniądza wydatkowanego na różnego rodzaju „tarcze” antycovidowe (i inne) oraz barierami rozwoju produkcji, transportu i logistyki. Zdaniem wielu analityków nadchodząca stagflacja będzie w skali globalnej krótsza i mniej dotkliwa niż stagflacja lat 70. wywołana kryzysem naftowym i wojną wietnamską. Czynnikiem łagodzącym mają być właśnie inwestycje.

Potrzeby inwestycyjne są olbrzymie. „The Economist” wskazuje trzy potężne silniki napędzające dziś inwestycje:

1. W wyniku pandemii, wojny w Ukrainie i związanych z nią sankcji oraz pogarszających się relacji między wieloma krajami nastąpiło rozerwanie i osłabienie globalnych łańcuchów dostaw. Wymaga to inwestycji w zdolności produkcyjne w ramach „wolnego świata”, zastępujące niepewne dostawy z krajów autorytarnych.

Czołowy producent półprzewodników na Tajwanie Taiwan Semiconductor Manufacturing Corporation zamierza w ciągu trzech lat wydać 100 mld dol. na zwiększenie zdolności produkcyjnych. Podobne plany ma amerykański Intel.

Brakuje jednostek transportu morskiego i kontenerów. W 2021 roku firmy transportowe zamówiły rekordową ilość ponad 4,2 mln dwudziestostopowych kontenerów. Niewystarczająca jest przepustowość zarówno portów, jak i szlaków kolejowych.

Firmy gotowe są inwestować w łańcuchy zaopatrzenia, kierując się nowymi kryteriami, które zastępują minimalizację kosztów i czasu dostawy. Obecnie chodzi w coraz większym stopniu o pewność i dywersyfikację źródeł zaopatrzenia. Mogą na tym skorzystać średnio rozwinięte kraje położone niedaleko centrów wolnego świata, ale muszą zainwestować we własną infrastrukturę i zdolności produkcyjne, a przede wszystkim w edukację i badania naukowe.

2. Coraz bardziej atrakcyjne stają się inwestycje w kapitał intelektualny, który gwarantuje rosnące przyrosty produktywności i stopy zwrotu inwestycji. W 2021 roku pięć wielkich firm technologicznych: Alphabet, Amazon, Apple, Meta i Microsoft wydało na badania i rozwój 149 mld dol. I nic nie wskazuje na to, by tempo wzrostu tych nakładów miało spaść.

Rosną nakłady na sztuczną inteligencję (AI). Wśród nakładów na kapitał intelektualny szczególnie znaczny ma szeroko rozumiana medycyna i zdrowie publiczne. W 2005 roku nakłady na własność intelektualną stanowiły 29 proc. prywatnych inwestycji w USA, w 2021 roku było to już 41 proc. Od tych nakładów zależy produktywność narodów i ich pozycja na ekonomicznej mapie świata.

3. Olbrzymie inwestycje wiążą się z dekarbonizacją globalnej gospodarki i przebudową systemów energetycznych. W skali świata inwestycje w odchodzenie od paliw kopalnych wyniosły w zeszłym roku 755 mld dol., z czego połowa na energię odnawialną. Jeżeli cel osiągnięcia gospodarki zero emisyjnej ma zostać rzeczywiście osiągnięty w ciągu najbliższych dziesięcioleci, to przewidziane na najbliższe dziesięciolecia kwoty nakładów na „zielony ład” muszą być liczone w dziesiątkach bilionów.

Znaczna ich część musi pochodzić ze źródeł prywatnych. Wartość aktywów prywatnych „zielonych funduszy” inwestycyjnych pod koniec 2021 roku przekroczyła 2,7 bln dol. Kapitał spodziewa się obfitych zysków, bo „zielona gospodarka” będzie większa i zdolna do wykreowania wielu dodatkowych wartościowych miejsc pracy.

Emocje biorą górę

Trzeba się zatem poważnie zastanowić nad przyczynami niechęci do inwestowania w nowoczesny rozwój, nad korzeniami kultu „bóstwa wódki i kiełbasy”. Częściowej odpowiedzi na to pytanie dostarczają badania nad Indeksem Zrównoważonego Rozwoju (Balanced Development Index) BDI, które prowadzimy w Akademii Leona Koźmińskiego od wielu lat.

Przedstawialiśmy go już na lamach „Rzeczpospolitej”. Koncepcja tego wskaźnika polega na poszukiwaniu dynamicznej równowagi pomiędzy ekonomicznymi i społecznymi, a nawet psychospołecznymi aspektami rozwoju. W demokracjach, nawet niedoskonałych, realizowane kierunki rozwoju i sposób funkcjonowania gospodarki i państwa muszą uzyskać pewien stopień akceptacji społecznej i ten poziom akceptacji próbowaliśmy mierzyć w ciągu 20 lat w 22 europejskich krajach członkowskich OECD. Gdy akceptacja jest zagrożona, politycy chwytają się populizmu.

Zaobserwowaliśmy różne podejście w różnych krajach do dylematu „konsumować czy inwestować” i zachodzące w czasie zmiany tego podejścia. Wyróżniliśmy podejście racjonalne i emocjonalne.

Podejście racjonalne przejawia się w konsekwentnej realizacji długofalowych programów rozwoju dostosowanych do poziomu wzrostu gospodarczego i akumulacji środków finansowych. Przeciętny udział inwestycji w PKB wynosi 22 proc. Typowymi przedstawicielami tej grupy są „solidne” kraje skandynawskie, jak: Szwecja, Dania, Finlandia wraz z „naśladowcami”, jak Łotwa, Estonia czy Słowacja. Wszystkie charakteryzują się wysokim poziomem przewidywalności polityk socjalnych, przemysłowych, handlowych i innych.

Kraje emocjonalne w każdym następnym roku gorączkowo realizują oczekiwania swoich społeczeństw wyrażone w roku poprzednim. Na inwestycje zostaje niewiele. Przeciętny udział inwestycji w PKB wynosi tylko 18 proc. Efektem jest brak konsekwentnie realizowanych polityk rozwojowych, chaos i rosnące zadłużenie.

Jest to grupa krajów, której liczebność zwiększała się szybko w ostatnich latach w miarę postępującej destabilizacji politycznej. Początkowo była to grupa „lekkomyślnych” krajów południa Europy: PIGS (Portugalia, Włochy, Grecja, Hiszpania). Później dołączały: Holandia, Czechy, Węgry, a nawet Niemcy i Zjednoczone Królestwo.

Polska także dołączyła do grupy krajów emocjonalnych z jeszcze niższym od przeciętnego dla tej grupy udziałem inwestycji w PKB 16 proc. Chcemy więcej wódki i więcej kiełbasy już teraz, niezwłocznie. Jesteśmy więc jak te nieufne, łapczywe dzieci z eksperymentu Mischela, które nie chcą zaczekać 15 minut na drugi cukierek, „emocjonalnie nieinteligentni”. Wojna w Ukrainie jedynie potęguje tę łapczywość i poczucie tymczasowości.

Coraz więcej, od zaraz

Odpowiedzi na pytania o przyczyny dryfowania w kierunku emocjonalności szukamy w społecznych uwarunkowaniach BDI. We wszystkich krajach, które dryfowały w kierunku emocjonalności, w tym w Polsce, można zaobserwować w ostatnich latach swoistą „huśtawkę” wysokich aspiracji i negatywnych oczekiwań przyszłości. Aspiracje te można określić jako „więcej tego samego dla coraz liczniejszych grup ludzkich, od zaraz”.

Widać swoisty konserwatyzm, niezmienny aspiracyjny model konsumpcyjny i cywilizacyjny ukształtowany w najbogatszych krajach Zachodu w drugiej połowie zeszłego wieku. Brak zrozumienia dla apeli o jego radykalną zmianę, np. w kierunku „zielonego rozwoju”.

Tymi, którzy bujają tą „huśtawką”, są oczywiście populistyczni politycy pobudzający emocjonalnie najprostsze aspiracje i równie emocjonalnie obiecujący ich spełnienie. Ponieważ ze spełnianiem aspiracji bywa różnie, ludzie przestają ufać politykom i chcą od nich jak najwięcej, jak najszybciej.

Inflacja wyostrza te roszczenia i podszywa je potężnym motywatorem strachu. Kiedy rozhuśtane emocje awansują do roli podstawowych motywów działania aktorów politycznych i ekonomicznych, biada rozumowi. Wódka robi swoje.

8

Autorzy są badaczami i autorami wskaźnika BDI w Akademii Leona Koźmińskiego.

W latach 60. ubiegłego wieku Walter Mischel, profesor psychologii na Uniwersytecie Stanforda, przeprowadzał eksperymenty z uwielbianymi przez dzieci piankowymi cukierkami marschmallows. Grupkom 4–6-latków dawano wybór: jeden cukierek od razu lub dwa cukierki po 15 minutach oczekiwania i powstrzymywania się od zjedzenia leżącego na stole przysmaku. Ciekawe wyniki przyniosło porównanie dalszych losów dzieci, które dokonały takiego wyboru. Okazało się, że te, które zdecydowały się poczekać na drugi cukierek, osiągały znacznie lepsze wyniki w nauce i w grupach rówieśniczych.

Pozostało 94% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację