W „Rzeczpospolitej” z 23 marca 2022 r. ukazał się tekst Dariusza Rosatiego. Autor zarzuca NBP „kosztowne w skutkach błędy i zaniedbania”. Z tekstem tym nie mogę się zgodzić. Jego główny argument odwołuje się do antykwarycznej już doktryny zwanej monetaryzmem. W dodatku przypisuje on podmiotom gospodarczym nieistniejące sposoby reagowania na inflację.
Przebrzmiała doktryna
Doktryna ta popularnie skracana do stwierdzenia, że „inflacja jest zawsze zjawiskiem pieniężnym” sugeruje istnienie korelacji, a być może nawet przyczynowości, pomiędzy ilością pieniądza a poziomem cen (lub pomiędzy tempem wzrostu ilości pieniądza a inflacją). Już od schyłku lat 80. doktryna ta nie cieszy się szacunkiem teoretyków, a zwłaszcza praktyków polityki pieniężnej. Polityka na niej oparta obiecywała skuteczną kontrolę inflacji – poprzez dostosowywanie ilości pieniądza do z góry założonych celów. Jednak zawiodła spektakularnie, po czym poszła w odstawkę. Prof. F. Mishkinowi, swego czasu gubernatorowi amerykańskiego banku centralnego (Fed), przypisuje się zgrabny bon mot à propos: „nie porzuciliśmy ilości pieniądza jako celu polityki – to cel ilości nas porzucił”.
Skuteczna kontrola ilości pieniądza w gospodarce współczesnej jest bardzo trudna do realizacji, a przy tym wcale nie prowadzi ona do kontroli nad inflacją. Fiasko eksperymentu monetarystycznego utorowało drogę polityce tzw. bezpośredniego celu inflacyjnego (inflation targeting), do której nawiązują wszystkie szanujące się banki centralne (w tym NBP).
Nie żebym pod ideą „inflation targeting” podpisywał się bezkrytycznie. Pragnę tylko stwierdzić, że według tego paradygmatu ilość pieniądza nie odgrywa żadnej konkretnej roli, jeśli idzie o inflację. Najmodniejsza do niedawna wersja makroekonomii – tzw. DSGE – de facto w ogóle obywa się bez pieniądza. W szczególności wedle tej wersji ilość pieniądza nie figuruje jako zmienna w równaniu „objaśniającym” inflację.
Zerowa korelacja
Prof. Rosati, reanimując przebrzmiałą ilościową doktrynę inflacji, zdaje się nie przyjmować do wiadomości postępu w teorii i praktyce bankowości centralnej. Oskarża on NBP, że poprzez „nadmiar akomodacji” w latach 2020 i 2021 dopuszczono do gwałtownego przyrostu ilości pieniądza – w tym zwłaszcza „pieniądza transakcyjnego (M1)”. W konsekwencji miało to „zapewniać paliwo napędzające mechanizm wtórnych efektów inflacyjnych”.