Jeszcze dwa dni przed końcem 2020 r. Idea Bank, kontrolowany przez znanego przedsiębiorcę Leszka Czarneckiego, reklamował w internecie wysoko oprocentowaną lokatę „Happy Pro!". Choć atmosfera gęstniała od miesięcy, mało kto spodziewał się, że już kilkadziesiąt godzin później, w ostatni dzień minionego roku, bank – a z nim jego władze czy akcje i obligacje – przestanie formalnie istnieć. Państwo, a ściślej Bank Pekao, za zgodą Bankowego Funduszu Gwarancyjnego (BFG), instytucji dbającej o kondycję systemu bankowego w Polsce, przejął cały jego majątek i wszystkich klientów.
Czytaj także: Koszty ratowania Idea Banku mogą być wyższe
Jak ocenić użycie po raz trzeci w naszej historii tak drastycznego narzędzia, jakim jest tzw. przymusowa restrukturyzacja? Za pierwszym razem, rok temu, przejęto w ten sposób Podkarpacki Bank Spółdzielczy w Sanoku. Sytuacja nie jest jednoznaczna, o czym może świadczyć zadziwiająca rezygnacja dwóch członków zarządu Pekao tuż przed Nowym Rokiem z powodu „odmiennej wizji rozwoju". Byłaby jednoznaczna, gdyby chodziło tylko i wyłącznie o kwestie ekonomiczne. Nie da się jednak nie zauważyć wielkiej polityki w tle.
Argumenty BFG, wspieranego przez inne państwowe instytucje (w tym Komisję Nadzoru Finansowego), to generalnie zła sytuacja kapitałowa Idea Banku, brak perspektyw poprawy oraz ryzyko upadłości. Jak oszacowała na wniosek BFG renomowana firma PwC Advisory, na koniec ubiegłego roku aktywa banku nie wystarczały na zaspokojenie jego zobowiązań, a kapitały własne banku były ujemne i wyniosły 483 mln zł. Trzeba zauważyć, że bank od dłuższego czasu nie spełniał wymaganych w Polsce współczynników wypłacalności, a wykazywane w ostatnich kwartałach zyski były znikome w skali potrzeb.
Argumenty drugiej strony to bardzo powolne, ale jednak wychodzenie banku na prostą oraz działania regulatora i BFG, którzy mieli utrudniać wdrożenie planów ratunkowych. Sam Leszek Czarnecki w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej" nie przebiera w słowach, twierdzi, że jawnie pogwałcono prawo, a sam jest ofiarą politycznego odwetu za ujawnienie w 2018 r. korupcji w KNF. Z kolei Roman Giertych, adwokat Czarneckiego, nie ma wątpliwości, że to realizacja tzw. planu Zdzisława, czyli twarda nacjonalizacja majątku biznesmena. Sprawa trafi zapewne do sądów, w tym międzynarodowych, i może toczyć się latami.