Minister finansów zapowiedział więc „reset" podatkowy – czyli ich podwyżki. Oczywiście podatki mają być bardziej sprawiedliwe, jak sama nazwa rządzącej partii wskazuje.
Zapłacić mają też palacze. Jako że rząd PiS wielokrotnie robił to samo co rząd PO, z tym tylko, że posługiwał się przy tym trochę inną retoryką, to sięgnięcie po metody Jacków Rostowskiego i Kapicy w polityce podatkowej bynajmniej nie dziwi. Za ich rządów stawki akcyzy na wyroby tytoniowe rosły nieustannie. Początkowo rosły też wpływy budżetowe. Ale coraz wolniej, aż w końcu zmalały. Dlaczego? Bo wbrew różnym zaklęciom działa cytowane przez Adama Smitha w jego „Bogactwie narodów" prawo Jonathana Swifta, które współcześnie zilustrował Arthur Laffer swoją słynną krzywą: „w arytmetyce celnej dwa plus dwa wynosi czasem tylko jeden, a nie cztery".
W czasie rządów PO palacze bardzo zaczęli dbać o zdrowie i masowo rezygnowali z nałogu. Sprzedaż papierosów spadła o 35 proc. Oczywiście – legalna sprzedaż. Bo wartość szarej strefy dobiła do 25 proc. Niepomny doświadczeń rządu Tuska rząd Kaczyńskiego (to znaczy, oczywiście, Morawieckiego) postanowił podążać tą samą drogą. Dojdzie w to samo miejsce. Dlaczego? Bo z nałogu łatwo się ludziom nie rezygnuje. A większość palaczy pali papierosy popularne. Z powodu niższej ceny. Więc jak cena rośnie, sięgają po papierosy z nielegalnej produkcji albo z przemytu.
Niedawno Rusłan Szoszyn pisał na łamach „Rzeczpospolitej", że przemytem papierosów z Białorusi kieruje reżim Łukaszenki. Jest to wielce prawdopodobne. Po co ludzie władzy mają się dzielić zyskami z pospolitymi przestępcami? A te zyski są tym większe, im w Polsce wyższa jest akcyza.
Co prawda Krajowa Administracja Skarbowa chwali się co jakiś czas kolejnym „rekordowym" wykryciem papierosów „bez polskich znaków akcyzy", ale ciekawsze od tego, ile tych papierosów wykryto i o jakiej wartości, jest to, ile nie wykryto. To stara metoda przemytników: wystawić celnikom kontrabandę – niech się cieszą. I przemycić w tym czasie dużo więcej. Jeśli białoruski reżim rzeczywiście wziął się za przemyt, to nie jest wykluczone, że Białoruscy celnicy sami wystawiają polskim celnikom swoich konkurentów „prywaciarzy".