Puśćmy Wisłą statki z towarami

Ekoterroryści hamują w Polsce inwestycje – twierdzi dr Grzegorz Chocian, ekspert ds. ochrony środowiska, członek Państwowej Rady Gospodarki Wodnej oraz Rady Naukowej Polskiego Klubu Ekologicznego - Małopolska.

Publikacja: 28.03.2021 21:00

Puśćmy Wisłą statki z towarami

Foto: materiały prasowe

Po co mamy budować zaporę na Wiśle w Siarzewie?

To nie zapora, tylko stopień wodny. Od zapory różni się konstrukcją i sposobem funkcjonowania. Ma utrzymywać wodę, gdy jej zaczyna brakować.

Czy stopień wodny mniej ingeruje w środowisko niż zapora?

Ze względu na konstrukcję oddziaływanie takiej inwestycji na środowisko jest mniejsze. Ma przy tym większe możliwości regulowania przepływu wody np. zimą, gdy rzeka niesie dużo kry, kiedy pojawia się ryzyko zimowych powodzi.

Ta budowa rodzi jednak wiele kontrowersji, w znacznej części ze strony organizacji ekologicznych. Ma być przy tym bardzo kosztowna – szacunki mówią, że pochłonie ok. 4,5 mld zł. Dlaczego więc jest nam tak potrzebna?

Z wielu powodów, bo ma realizować wiele funkcji. Takich, których nie da się zastąpić rozwiązaniami alternatywnymi. Chodzi tu o retencję wody i utrzymywanie jej przy niskich stanach rzeki np. w okresach letnich. To bardzo ważne, by woda była podpiętrzona. Ważną kwestią jest także możliwość produkcji energii.

Planowana moc elektrowni to 80 MW. Czy takiej samej ilości energii nie można byłoby wyprodukować wykorzystując energetykę wiatrową czy solarną?

Nie ma sensu dywagować o zastępowaniu energii z elektrowni wodnej wiatrakami czy fotowoltaiką, bo wynika to z wymogów prawa. Dlatego hydroelektrownia nie podlega dyskusji w wariantowaniu. W przypadku tworzenia stopnia wodnego o takich parametrach, jak Siarzewo obowiązujące prawo nakazuje jej zlokalizowanie. To czysta energia. Ale wracając do korzyści stopnia wodnego: stopień wodny Siarzewo będzie odgrywał ważną rolę w nawadnianiu okolicznych terenów i utrzymywania prawidłowego stanu wody na gruncie, czyli tzw. stosunków wodnych. Jeśli w korycie rzeki woda będzie podpiętrzona, to w sąsiedztwie również. Poprawi się także możliwość wykorzystania rzeki do celów transportowych. Transport wodny świetnie współgra z transportem kolejowym tam, gdzie rozwija się centra intermodalne. Nie wszystko da się przewieźć wyłącznie koleją czy transportem drogowym, nie mówiąc już o aspektach środowiskowych: transport wodny to najbardziej ekologiczny rodzaj transportu.

Którego znaczenie jednak w Polsce maleje. Od pięciu lat ilość ładunków w transporcie śródlądowym stale się zmniejsza.

Budowa stopnia wodnego w Siarzewie ma się przyczynić do lepszego wykorzystania możliwości żeglugowych Wisły. Zapewni tor wodny najwyższej, V klasy. Również do takich parametrów zaprojektowane są śluzy w konstrukcji towarzyszącej stopniowi wodnemu Siarzewo. Dzięki tej inwestycji będzie możliwość doprowadzenia toru wodnego w tak wysokiej klasie w głąb lądu. To szczególnie ważne, by odciążyć szlaki lądowe prowadzące z dynamicznie rozwijających się portów morskich. Obecnie, korkuje się nie tylko transport drogowy, ale też kolejowy choćby w obszarze Trójmiasta. W przypadku szlaków transportowych Polska ma bardzo korzystne położenie geograficzne. Powinniśmy korzystać z okazji i jak najlepiej to wykorzystywać. I dlatego potrzebne nam są inwestycje, które będą transport wodny rozwijać. Jest to zgodne z polityką transportową UE, która oczekuje przeniesienia ładunków z transportu samochodowego tzw. TIR-ów na szlaki kolejowe i drogi wodne. W 2030 roku – 30 proc. a w roku 2050 do 50 proc. ładunków ma zostać przewiezionych transportem kolejowym i wodnym. Ponadto Polska w 2018 roku ratyfikowała umowę AGN – to Europejskie Porozumienie w Sprawie Głównych Śródlądowych Dróg Wodnych o Międzynarodowym Znaczeniu, sporządzone przez Europejską Komisję Gospodarczą ONZ. Tym samym zobowiązaliśmy się do połączenia na swoim terytorium istniejących dróg wodnych ze szlakami wodnymi w państwach sąsiednich. Nawet na Ukrainie i Białorusi drogi wodne są dużo lepiej rozwinięte, nie mówiąc o krajach tzw. starej Unii.

W coraz gorszym stanie jest zapora we Włocławku. Czy Siarzewo miałoby jej pomóc?

To również istotny powód dla realizacji tej inwestycji. Włocławek jest zagrożony. Poziom wody dolnej, tj. poniżej Włocławka obniża się, stabilność zbiornika jest z każdym rokiem coraz bardziej zagrożona. Więc podparcie go wodą z nowego zbiornika pozwoli ustabilizować sytuację. To ważny element mający uchronić przed ryzykiem ewentualnej katastrofy. Miałaby ona podwójne konsekwencje: chodzi nie tylko o niszczycielskie konsekwencje ogromnej fali wody, ale także skażenie Wisły aż po ujście do Bałtyku osadami dennymi zalegającymi w zbiorniku.

Wróćmy do kwestii ekologii. Przecież budowa stopnia w Siarzewie będzie ingerować w obszar Natura 2000.

Zarówno przepisy unijne jak i krajowe mówią o zasadach minimalizowania oddziaływania na środowisko oraz zasadach kompensowania potencjalnych strat. Protestujący w tej sprawie manipulują: nie jest bowiem zabronione oddziaływanie w obszarach Natura 2000, tylko znacząco negatywne oddziaływanie, które nie byłoby skompensowane i uzasadnione celem publicznym.

Ale czeka nas zmiana przepisów dotyczących oceny oddziaływania na środowisko, które w nowej wersji dadzą większe niż dotąd możliwości skutecznego oprotestowywania decyzji środowiskowych przez organizacje ekologiczne czy lokalne społeczności. Czy to nie utrudni realizacji inwestycji infrastrukturalnych?

To prawda, że nowelizacja ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko, czyli tzw. ustawy ocenowej poprawia pewne elementy, zezwalając mądrym, uczciwym i konstruktywnym organizacjom na to, aby sprawy wynegocjowane, wypracowane z naukowcami na etapie decyzji środowiskowej pojawiły się w tzw. decyzjach następczych, np. pozwoleniu wodno-prawnym, pozwoleniu na budowę. To jest mądre, ekologiczne, zgodne z oczekiwaniem tych organizacji i Komisji Europejskiej. Pod tym się podpisuję. Ale absolutnym skandalem jest, że można w nieskończoność protestować na pierwszym etapie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach zarzucając inwestorowi rzeczy absurdalne, nie poparte żadnym dowodem, a jedynie poszlaką, wątpliwością, obawą, a taki stan może trwać całymi latami. Z tym absolutnie się nie zgadzam, nazywam to ekoterroryzmem. To jest terroryzowanie społeczeństwa wątpliwościami, a nie dowodami.

Ale teraz można się spodziewać, że po nowelizacji ustawy ocenowej protesty – słuszne czy nie – jeszcze bardziej będą utrudniały przygotowanie inwestycji, np. takich jak ta w Siarzewie. Czy mogłyby ją zablokować?

W przypadku Siarzewa nowelizacja tej ustawy sprawi, że ta inwestycja nie powstanie. Jest ogromne ryzyko, że będzie można uchylić wszystko, co ma związek z rygorem natychmiastowej wykonalności, czyli wszystko, co jest tłumaczone nadrzędnym interesem publicznym. A po uchyleniu rygoru natychmiastowej wykonalności zostanie zablokowany cały dalszy proces przygotowawczy i jest wysoce prawdopodobne, że sprawa wróci do etapu roku 2010. Stracimy w ten sposób jedenaście lat.

Jak wiele inwestycji może być w podobny sposób zagrożonych?

Wszystkie inwestycje bez wyjątku, które w tej chwili jeszcze nie mają ostatecznej decyzji środowiskowej i nie są obecnie realizowane, tj. nie maja założonego dziennika budowy. Wyjątek stanowią inwestycje objęte specustawami, ale pod warunkiem, że są już realizowane. Jeśli jednak nie mają jeszcze ostatecznej decyzji środowiskowej, wszystkie będzie można zablokować. Podobna sytuacja miała miejsce w 2008 roku, gdy minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska nakazała powtórzenie wszystkich procedur, bo weszła w życie ustawa ocenowa, ta obecnie nowelizowana, i wtedy na dwa i pół roku ugrzęźliśmy w papierach bo trzeba było wszystko na nowo robić. Próbuje się nam zafundować dokładnie to samo.

Jak to rozwiązać, skoro musimy dopasować przepisy do regulacji unijnych. Jak uniknąć impasu, który z dużym prawdopodobieństwem czeka inwestycje infrastrukturalne?

Sposób od dawna był, ale nie ma woli, by go wprowadzić. Dziwię się, że takie przepisy, jak ta nowelizacja, wychodzą z Sejmu. Że od kilkunastu lat nie wprowadzono jakiejkolwiek odpowiedzialności protestujących za ich protesty. Mogą sparaliżować inwestycje, doprowadzić inwestora do bankructwa, do powtarzania całego procesu inwestycyjnego. A i tak, gdyby okazało się, że nie mają racji, że np. działaliby na czyjeś zlecenie, pozostają kompletnie bezkarni. Trzeba więc wprowadzić do ustawy odpowiedzialność cywilną – za zwykłe błędy które ponieść może każdy, oraz odpowiedzialność karną – za działanie w złej wierze.

Sama perspektywa kar może nie wystarczyć

Potrzebne jest także określenie, ile czasu może zająć to „przekomarzanie się" w procedurze ocenowej przed wydaniem decyzji środowiskowej. Obecnie jest jak w bajce o wyciąganiu rzepki: każda kolejna organizacja dołączając się do procedury i wrzucając kolejne argumenty przeciwko inwestycji powoduje, że organ wydający decyzje przekłada termin jej wydania. To może trwać latami. Więc zróbmy tak: nie zabraniamy nikomu protestować, nikomu nie zabraniamy przedkładać dowodów, a nawet sądzić się, ale ustalmy, że ten etap może trwać nie dłużej niż np.: dwa lata. Jeśli ktoś w tym czasie nie udowodni swoich racji, to okienko na składanie protestów zamyka się. Pozostawałyby wtedy przewidziane przepisami tryby nadzwyczajne, w których można byłoby jeszcze decyzję uchylić i zatrzymać inwestycję. To by dotyczyło obu stron a nie tylko protestujących. Bo jeśli inwestor przez dwa lata nie udowodni, że jego inwestycja jest dobra i potrzebna, to także przepadnie. To uczciwe, czytelne i symetryczne. Ale teraz jest niesymetrycznie: inwestor może się starać, ponosić milionowe koszty, a protestujący się bawią.

Po co mamy budować zaporę na Wiśle w Siarzewie?

To nie zapora, tylko stopień wodny. Od zapory różni się konstrukcją i sposobem funkcjonowania. Ma utrzymywać wodę, gdy jej zaczyna brakować.

Pozostało 98% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację