Główne założenie Profesora – iż wyniki finansowe firmy rafineryjnej, w tym przypadku Orlenu – zależą w głównej mierze od cen surowca i że kwestia lepszego czy gorszego zarządzania jest tutaj marginalna, bardzo przypomina model bankowości 3-5-3 (przyjmij depozyt na 3 proc., daj kredyt na 5 proc., o 3 idź grać w golfa). Tyle że tego rynku po prostu już nie ma.
Żeby bardziej adekwatnie opisać czynniki wpływające na wyniki finansowe branży naftowej, trzeba wskazać dwa główne trendy: pierwszy to przemysł rafineryjny jako rynek schyłkowy, schodzący; drugim zaś jest kwestia dziejącej się na naszych oczach transformacji energetycznej.
Co się tyczy rynku naftowego, to tania ropa nie jest „darem od Boga", lecz skutkiem odchodzenia od paliw kopalnych i towarzyszy temu istotna nadpodaż produktów rafineryjnych, co przekłada się na historycznie niskie marże rafineryjne (dla całego sektora, nie tylko dla Orlenu czy Lotosu). Produktów rafineryjnych na rynku jest tak dużo, że nie pomagają nawet niskie ceny ropy. Upraszczając – ropa jest tania, bo spada na nią popyt, spada też popyt na jej rafinację, stąd marże rafineryjne, a więc zarobek na jej przerobie – jest na historycznie niskim poziomie. Rzut oka na wyniki koncernu za ubiegły rok pokazuje, że segment rafineryjny był deficytowy, stąd jeśli wynik finansowy koncernu wyniósł niemal 3,4 mld zł, to gdzieś te pieniądze trzeba było umieć zarobić.
Nie zarobiono ich tylko – jak sugeruje Profesor – na sprzedaży detalicznej. Wbrew temu, co sugeruje, ceny paliw na stacjach nie spadły „minimalnie" – na początku pandemii popyt na paliwa spadł dramatycznie i znalazło to odzwierciedlenie w światowych cenach paliw, które sprzedawano niemal po kosztach. O ile rację ma Profesor, wskazując koszt surowca jako istotny składnik ceny paliw, o tyle pomija fakt, iż pozostałą lwią część kosztu płaconego przez konsumenta stanowią podatki, zwłaszcza akcyza. Tak więc sama marża detaliczna daje sprzedającemu dość niewielkie pole manewru, a i sama wyniku finansowego nie uciągnie. Oczywiście – wynik detalu jest dobry, ale tworzy go między innymi sprzedaż pozapaliwowa – a ta nie robi się sama. Dodatkowo, poza sprzedażą detaliczną paliw, Grupa Orlen prowadzi też sprzedaż hurtową kilkudziesięciu innych produktów i to właśnie rentowność tej sprzedaży w dużej mierze decyduje o wynikach spółki.
Drugim elementem wpływającym na wyniki całego sektora jest transformacja energetyczna. Kosztem wytwarzanych produktów nie jest jedynie koszt ropy naftowej. Np. istotnym kosztem w ostatnich latach stały się prawa do emisji CO2. Podczas gdy w 2017 r. kosztowały one ok. 5 euro/t, to ich obecna cena wynosi już ok. 40 euro/t. Przy emisji Grupy Orlen przekłada się to na ponad 1,2 mld zł dodatkowego kosztu rocznie. Znowu, jeśli spojrzymy ze zrozumieniem na wyniki finansowe, to widać wyraźnie, że przy niskich marżach rafineryjnych przekładających się na ujemny wynik tego segmentu pozytywny wynik koncernu generują, poza detalem, głównie dwa segmenty – energetyka i petrochemia. Dowodem tego jest m.in. fakt, że w 2020 r. największy udział w zysku operacyjnym EBITDA koncernu miał właśnie segment energetyki.