To, co widz ogląda w Operze Bałtyckiej, gdy orkiestra gra uwerturę do „Łaskawości Tytusa”, jest pantomimiczno-teatralnym obrazem zdarzeń z finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku w 2019 roku: radosny nastrój, przemówienie prezydenta miasta, wtargnięcie zamachowca, atak, ujęcie sprawcy, próby reanimacji ofiary. Tę tragedię mamy wszyscy dobrze w pamięci, oglądając jej przywołanie w wersji teatralnej trudno oprzeć się refleksji, że pełen gracji motyw w dur, grany przez muzyków, niezbyt dobrze pasuje na przykład do akcji reanimacyjnej.
Są jednak przynajmniej dwa powody, dla których podjęto ambitną próbę takiego spojrzenia na „Łaskawość Tytusa” Mozarta. Osią dramaturgiczną opery jest bowiem próba zamachu na rzymskiego cesarza Tytusa panującego w I w. n.e.
Klasyka i polityka
Za taki temat zabrała się Maja Kleczewska, artystka wyczulona na współczesność, twórczyni spektakli drapieżnych i mocnych, by wspomnieć jej „Dziady” w Krakowie, które tak rozwścieczyły prawicowych krytyków, zwłaszcza za odniesienie do buntu kobiet. W „Łaskawości Tytusa” postanowiła opowiedzieć o nienawiści, agresji wobec politycznych przeciwników.
Czytaj więcej
Jedna śpiewaczka, jeden pianista i czujnie prowadzący całość reżyser wystarczą, by trzymać widza w napięciu przez cały spektakl.
Akt I spektaklu Opery Bałtyckiej jest mocno osadzony w gdańskich realiach. Tytus w granatowym garniturze nosi prezydencki łańcuch zdobiony bursztynami, jaki możemy oglądać na oficjalnych zdjęciach Pawła Adamowicza.