W piątek doszło do zakończonego fiaskiem spotkania ministra Radziwiłła z lekarzami-rezydentami. Rozmowy, rozpoczęte ok. godz. 17:30 w siedzibie Rzecznika Praw Pacjenta, nie przyniosły rozwiązania napiętej sytuacji w służbie zdrowia. W spotkaniu, oprócz rezydentów i ministra zdrowia, brał również udział Marek Suski, szef Gabinetu Politycznego premiera.
Lekarze-rezydenci domagają się natychmiastowego podniesienia nakładów na służbę zdrowia, tymczasem rząd proponuje, by nakłady na ten cel zwiększać do 6 proc. PKB do 2025 roku. Zdaniem rezydentów jest to zbyt wolne tempo wzrostu wydatków.
Od początku stycznia lekarze wypowiadają klauzule opt-out, pozwalające im na pracę przez ponad 48 godzin w tygodniu. W efekcie niektóre szpitale mają problem z obsadzeniem dyżurów.
Były minister finansów mówił w TVN24, że aby preferować wydatki na służbę zdrowia kosztem wydatków na inne cele należy odpowiedzieć na pytanie "czy stan niedofinansowania służby zdrowia jest na tyle poważny, że nakłady powinny rosnąć szybciej niż na inne działy". Prof. Kołodko zwrócił uwagę, że w zarządzaniu finansami publicznymi należy "zachowywać pewną harmonię".
Ekonomista podkreślił, że skoro lekarze chcą, aby wydatki na ochronę zdrowia rosły, to "domagają się tego, aby udział wydatków na coś innego się zmniejszał". Pytanie więc, zdaniem prof. Kołodki, brzmi: na co zmniejszać wydatki, żeby zwiększać na ochronę zdrowia?
Źródłem oszczędności, zdaniem prof. Kołodki, mogłyby być wydatki na obronność, urzędników administracji rządowej oraz biurokrację w samorządach.