Pielęgniarka po liceum medycznym była nierówno traktowana – otrzymywała o 30 proc. niższe wynagrodzenie niż jej koleżanki. Bez znaczenia było to, że inne pielęgniarki skończyły studia i uzyskały specjalizację. Liczy się bowiem to, że wykonywały jednakową pracę. Do takiego wniosku doszedł Sąd Okręgowy w Łodzi, rozpatrując apelację pracodawcy. Szpital ma wypłacać kobiecie wyższe wynagrodzenie. Sąd zasądził również ponad 17 tys. zł odszkodowania z tytułu naruszenia zakazu dyskryminacji.
Do innego wniosku doszedł ostatnio Sąd Rejonowego w Łomży. Podkreślił, że pracodawcy dowolnie ustalają wynagrodzenia pracowników, powołując się na to, że wymagają na danym stanowisku niższych kwalifikacji niż posiadane przez zatrudnionych. A to wypacza sens ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych.
W rezultacie pracodawcy są w potrzasku.
– Bardzo trudno zróżnicować wymagania dotyczące pielęgniarek tak, by uzasadniło zróżnicowanie ich płac. Jeśli więc jakakolwiek pielęgniarka odcinkowa z uwagi na swoje kwalifikacje otrzymuje wyższe wynagrodzenie, pracodawca automatycznie powinien ustalić takie płace wszystkim pielęgniarkom. Czekamy, by ministerstwo wreszcie wyraźnie unormowało, na jakich stanowiskach wymagane są wyższe kwalifikacje. W przeciwnym razie pracodawcy wciąż będą narażeni na pozwy – mówi Małgorzata Majer, dyrektor zduńskowolskiego Szpitala Powiatowego.
Czytaj więcej
Pracodawca nie mógł zmienić od lipca wymaganych od pielęgniarek kwalifikacji, by płacić mniej.