W wypadku najmu zwykłego występuje się z pozwem do sądu o eksmisję. Wyrok nie daje jednak żadnych gwarancji, że lokator szybko się wyprowadzi.
Jeżeli sąd przyzna mu prawo do lokalu socjalnego, może mieszkać w dotychczasowym miejscu, dopóki gmina nie dostarczy mu takiego lokalu. A to trwa. Rekordziści czekali na takie lokum nawet dziesięć lat.
W tym czasie byli lokatorzy zazwyczaj nie chcą płacić za mieszkanie. Musi ich więc „kredytować" właściciel, by samemu nie popaść w długi. Sytuacja jest więc patowa.
Ustawa o ochronie praw lokatorów (uol) zawiera długą listę osób, którym sąd musi przyznać w wyroku eksmisyjnym prawo do lokalu socjalnego. Są na niej: obłożnie chorzy, emeryci i renciści spełniający kryteria otrzymywania świadczeń z pomocy społecznej, bezrobotni, ciężarne, małoletni, niepełnosprawni, ubezwłasnowolnieni oraz eksmitowani spełniający przesłanki określone w uchwałach rad gmin (chodzi m.in. o osoby, które znalazły się w niedostatku), chyba że mają gdzie mieszkać albo mają środk na wynajęcie mieszkanie.
Uol daje właścicielowi, u którego mieszka niechciany lokator (czekający na lokal socjalny), możliwość ubiegania się o odszkodowanie od gminy, które ma zrekompensować mu „kredytowanie" lokatora i brak możliwości swobodnego dysponowania swoim mieszkaniem. Uzyskanie tej rekompensaty nie jest proste. Często miasta nie chcą dobrowolnie płacić. Trzeba tak jak przy eksmisji iść do sądu i wywalczyć rekompensatę. Nie ma też gwarancji, że sąd ją przyzna. A postępowanie w takiej sprawie może się ciągnąć latami.