Wszystkiemu winne są zbyt długie procedury, brak ziemi, skomplikowane, zmieniające się często regulacje, protesty. Z mitami o rynku nieruchomości w raporcie „Rynek mieszkaniowy w Polsce. Przekonania kontra rzeczywistość” próbują się rozprawić Polski Związek Firm Deweloperskich (PZFD), Pracodawcy Rzeczypospolitej Polskiej i eksperci rynku nieruchomości. Autorzy raportu wzięli pod lupę m.in. marże deweloperów, ceny mieszkań, czas prowadzenia inwestycji, ale i patodeweloperkę.
Zbyt długie procedury
W Polsce wciąż brakuje mieszkań. Deficyt mieszkaniowy to co najmniej 1 mln lokali. Część ekspertów szacuje, że luka wynosi nawet dwa razy tyle, czyli 2 mln. – W dodatku ok. 800 tys. gospodarstw domowych nie ma wody, prądu lub toalety – wskazują autorzy raportu.
Mimo dostępu do nowoczesnych technologii i materiałów budowlanych inwestycje mieszkaniowe, ze względu na piętrowe, wieloetapowe procedury, toczą się średnio pięć lat, podczas gdy wzniesienie kilkukondygnacyjnego budynku mogłoby zająć maksymalnie dwa lata.
Ogrom czasu zajmuje samo kompletowanie dokumentów i decyzji administracyjnych. Budujący na terenach bez planów miejscowych inwestorzy muszą uzyskać decyzję o warunkach zabudowy (tzw. wuzetka). – A ten instrument, jak pokazał nasz ubiegłoroczny ranking miast, nie działa sprawnie, choć urzędy mają ustawowe terminy na wydanie „wuzetki” – mówią przedstawiciele Polskiego Związku Firm Deweloperskich (PZFD).
W różnych miastach sytuacja jest diametralnie różna. Np. w Białymstoku na wydanie warunków zabudowy czeka się średnio 90 dni, a w Krakowie ponad... 365 dni. Inwestycje są spowalniane także przez inne procedury, uzgodnienia, opinie, na co zwraca uwagę architekt Mariusz Ścisło, pełnomocnik zarządu głównego Stowarzyszenia Architektów Polskich (SARP). – Procedury są rozciągnięte do granic możliwości – podkreśla architekt. Zauważa, że zanim można wszcząć postępowanie o wydanie pozwolenia na budowę, mija nawet półtora roku.