Nie udała się w środę już druga eksmisja na warszawskim Mokotowie. Tydzień wcześniej została zablokowana przez grupę 20–30 aktywistów broniących praw lokatorów. Asystujący komornikowi policjanci nie mogli usunąć ich siłą, gdyż na czele grupy stało kilku parlamentarzystów Lewicy. Komornik ukarał pięć osób grzywnami po 1000 zł, w tym dwie posłanki. Pozostałych uczestników nie udało się wylegitymować.
W mieszkaniu przebywają obecnie dwie kobiety w wieku ok. 70 i 40 lat (matka i córka). Dla obu przygotowano gotowe do zasiedlenia lokale zastępcze.
– Mam dwa prawomocne wyroki podlegające egzekucji, które co do zasady są niezaskarżalne – mówi Krzysztof Łuczyszyn, komornik sądowy prowadzący eksmisję. – Matka twierdzi, że stara się w sądzie podważyć akt notarialny, na mocy którego nastąpiła zmiana właściciela lokalu – dodaje. Wskazuje, że zgodnie z treścią księgi wieczystej prowadzonej dla tego lokalu jego wyłącznym właścicielem był były mąż dłużniczki.
– Podejmowane przeze mnie działania w tej sprawie, z uwagi na skargi dłużniczki, wielokrotnie kontrolowały różne organy nadzorcze. Wszystkie skargi zostały oddalone. Na dzień dzisiejszy nie widzę podstaw prawnych do wstrzymania egzekucji – podsumowuje komornik.
– Tak, eksmisja była legalna, ale sąd sprawdza, czy sprzedaż mieszkania była zgodna z prawem– mówi Karol Ikonowicz, uczestnik blokady. – Jeśli sąd zadecyduje, że sprzedaż nie była legalna, a lokatorki zostaną wyrzucone, może dojść do nieodwracalnej utraty mieszkania. Czynności komornicze były zgodne z prawem, a uczestnicy blokady działali na mocy obywatelskiego nieposłuszeństwa – dodaje.