Album Def Leppard nawiązuje do glam rocka, ale przyniósł też hardrockowy hit „Take What You Want”, nawiązujący chwilami do Stone Temple Pilots, a gitarzyści robią znakomity użytek ze swoich instrumentów. Właśnie tą kompozycją zespół rozpoczyna koncerty. W repertuarze są oczywiście największe klasyki, w tym „Love Bites”, „Hysteria”, „Rock of Ages” czy „Photograph”.
A dosłownie kilka dni temu grupa opublikowała ponadstuminutowy album „Drastic Symphonies”, nagrany z Royal Symphonic Orchestra, czyli narodową orkiestrą Brytyjczyków, pod dyrekcją Roberta Zieglera. Muzycy w przeciwieństwie do wielu rockmanów wykonali porządną robotę. Symfoniczne aranżacje nie zostały na siłę doklejone do oryginałów. Wydobyły emocjonalność Def Leppard, uszlachetniły rocka. „Turn To Dust” otrzymało hinduską oprawę. Najmniej zmieniła się „Hysteria”, a „Love Bites” nabrało jeszcze większego dramatyzmu.
Gorzej wygląda sytuacja w Mötley Crüe. Z zespołu w zeszłym roku odszedł gitarzysta i współzałożyciel Mick Mars. Muzyk skarżył się na problemy z kręgosłupem, które uniemożliwiają mu podróżowanie. Szybko jednak okazało się, że został wyrzucony z grupy z powodu fatalnej formy. Odpowiedział kampanią przeciwko kolegom, sugerując, że korzystają z playbacku. Jak zwykle okazało się, że chodzi o pieniądze. Gitarzysta nie zamierzał koncertować, tylko „wspierać” zespół w studio, za co ograniczono mu tantiemy.
Miejsce Micka w zespole zajął John 5 znany wcześniej m.in. z pracy z Marilynem Mansonem i Robem Zombie. Po triumfach w Ameryce w Europie Mötley Crüe nie wszędzie dobrze idzie sprzedaż biletów. Czeski oddział Live Nation zdecydował się dystrybuować dwa w cenie jednego, ale w Tauron Arenie bilety na płytę są wyprzedane, pozostały ostatnie na trybuny.
Niesfilmowane dzieło
Resztki biletów zostały też na dwa koncerty Iron Maiden 13 i 14 czerwca, również w Tauron Arenie Kraków. Zespół przyjedzie do Polski z „Past Future Tour”. Promuje zeszłoroczny, 17. album zespołu „Senjutsu”. W zmieniającej się scenografii ważną rolę odgrywa Japoński Pałac. Ale repertuar nowej płyty nie wyczerpuje, oczywiście, programu koncertu.
Jak powiedział basista Steve Harris, grupa odpowiedziała na prośby fanów i pod szyldem „Legacy of Beast” przypomina teraz piosenki z płyty „Somewhere In Time” z 1986 r. Powód jest prosty: z winy ówczesnego menedżera materiał nie został utrwalony jako filmowy zapis i dla wielu, zwłaszcza młodszych fanów, obecne koncerty są pierwszą okazją do poznania go na żywo. Zespół zaczyna swoje europejskie tournée 28 maja w Lublanie.