Nigdy wcześniej kwartet nie był tak hojny przed premierą – zanim do niej doszło, opublikował już cztery single: „Screaming Suicide”, „Lux Æterna”, „If Darkness Had A Son” oraz tytułowy. Ale też nigdy wcześniej grupa nie wystawiała cierpliwości fanów na aż tak długą próbę, nie wydając nowej płyty od 2016 r., kiedy ukazało się „Hardwired… To Self-Destruct”, proponując ten sam repertuar, tylko w pewnej rotacji, na koncertach.
Na szczęście zapowiedzi o tym, że Metallica nagrała najlepszy album, nie są skandalicznie przesadzone. Do albumów-klasyków z początku kariery nie mają co nowych nagrań muzycy odnosić, choćby ze względu na efekt tak zwanej „drugiej świeżości”, ale jeśli nawet można mówić o powtórce z historii - to jest to nawiązanie do najlepszej dynamiki, dużej zwartości kompozycji i chwytliwości motywów. Kwartet nareszcie zrozumiał, że nie ma co się ścigać z innymi, młodszymi zespołami – tylko z samym sobą. Świetne solówki gra Kirk Hammett, choć może nie powinien nawiązywać za często do Iron Maiden.
Zagadkę tytułu albumu James Hetfield wyjaśnił następująco: „72 pór roku, pierwsze 18 lat naszego życia, w których kształtują się nasze oblicza. (…) Myślę, że najbardziej interesującą kwestią w tym wszystkim jest nieustanne badanie naszych przekonań oraz tego jak wpływają na nasze postrzeganie świata. Wiele z naszych dorosłych doświadczeń to rekonstrukcja doświadczenia z młodości lub podświadoma reakcja na nie. Jesteśmy więźniami dzieciństwa, ale możemy też uwolnić się z bagażu, który ze sobą niesiemy”.
Producentami krążka są Greg Fidelman oraz Hetfield & Ulrich. 12 utworów składa się na 77-minutową całość.