Wzajemna fascynacja Alizy i o ponad 20 lat od niej młodszego Iva sprawiła, że Gruzinka zaczęła odgrywać coraz większą rolę nie tylko w życiu artystycznym, ale też w życiu osobistym młodego pianisty. Kilka lat po konkursie Chopinowskim zostali małżeństwem.
We wspomnianym wywiadzie Pogorelić przyznaje, że była jego wielką miłością, nauczycielką i muzą, bo „cała była ubrana w sztukę. Była księżniczką. Miała wszystko: klasę, wykształcenie, talent i urodę, i ogromną czułość”. Mobilizowała go do pracy i życia.
Przywołuje też w tej opowieści najbardziej traumatyczną scenę pożegnania. Kiedy podczas pocałunku z ust umierającej na raka wątroby Alizy wypłynęła czarna krew, wylewając się na twarz i włosy przerażonego Iva. Z tej krwi – jak przyznaje – przez kilka dni nie był w stanie się obmyć, choć zdawał sobie sprawę, że musiał wyglądać jak upiór.
Z pewnością śmierć żony, nauczycielki i muzy była dla niego szokiem. Tak wielkim, że przez 11 lat nie był w stanie się otrząsnąć i wrócić do koncertowania. Wtedy – jak przyznaje – musiał wymyślić siebie na nowo. Wspominał, że długo nie mógł wrócić do fortepianu, bo ten instrument nie dawał mu ukojenia, tylko bolesne wspomnienia. Nie potrafił jednak wyjść z krainy muzyki i pójść w stronę książek czy malarstwa. Dla bardzo wąskiego grona zaprzyjaźnionych dawał „ekscentryczne solowe koncerty”. Pisał wiersze, projektował biżuterię. Zainteresował się bardziej muzyką etniczną. Zgłębiał muzykę Armenii, Półwyspu Iberyjskiego, Granados. Z wielką przyjemnością słuchał muzyki folkowej, native music, ale też starych pieśni francuskich i włoskich. Zawsze poruszał go ludzki głos połączony z delikatnym brzmieniem gitary. Tu przywoływał zdanie Paganiniego, który „na skrzypcach grał dla publiczności, na gitarze zaś – dla własnego serca”.
Dorian Gray dorósł
Kiedy wrócił do życia i koncertowania, wszyscy zobaczyli radykalną odmianę także w wyglądzie. Smukły młodzieniec z burzą włosów zamienił się w postawnego mężczyznę z włosami obciętymi na krótko jak u rekruta. Cytowana już rozmowa z „Die Welt” rozpoczynała się od sformułowania: „Dorian Gray dorósł”. Pytany wtedy, czy bardziej zależy mu na dalszym robieniu kariery czy raczej na rozwoju artystycznym, Pogorelić bez wahania wybrał to drugie: „Kariera oznacza więcej podróży, więcej rozgłosu, więcej koncertów, więcej pieniędzy, więcej wszystkiego… aby dojść do punktu, w którym ostatecznie ze wszystkiego zostaje mniej”. Na zadane pytanie, czy jest coś, co zmieniłby w swojej karierze, odpowiedział: „Nie, mimo że w ciągu mojego życia często spotykałem się ze zjawiskami, które nie były dla mnie ważne. Po wydaniu debiutanckiej płyty i rozpoczęciu współpracy z Deutsche Grammophon byłem skazany na serię banalnych wywiadów, w których zawsze musiałem odpowiadać na dwa pytania: »Czy Chopin jest twoim ulubionym kompozytorem?« i »Czy jesteś gwiazdą popu czy muzyki klasycznej?«. Później starałem się odpowiadać dziennikarzom w nieco głębszy sposób o moim podejściu do muzyki, pragnąc jednocześnie dotrzeć do serca czytelnika i zachować zdrowy dystans do sławy”.
Po 11 latach milczenia Pogorelić wznowił koncerty. Powrócił też do życia towarzyskiego. Wciąż budzi kontrowersje i może właśnie dlatego sale koncertowe zapełnia do ostatniego widza – tak było np. podczas tegorocznej edycji festiwalu „Chopin i jego Europa” w sali Filharmonii Narodowej. Do Polski zresztą przyjeżdża coraz chętniej. To przecież tu zaczęła się jego wielka międzynarodowa kariera. Konsekwentnie wspiera młode talenty, dla których jest niekwestionowanym idolem, ale czasem też bywa przez nich uznawany wręcz za klasyka. W powszechnej świadomości traktowany jest jako specjalista od Chopina, choć od początku przypominał, że ma w repertuarze utwory wielu kompozytorów. W jednym z wywiadów przyznał: „Wielki dramat mojego zawodu wynika z dwóch przeciwstawnych celów. Po pierwsze, musisz być tak doskonały, jak to tylko możliwe, jak podczas robienia jajka Fabergé. Ale z biegiem czasu potrzebujesz czegoś innego, twój projekt się zmienia, podobnie jak era. (...) To dziwne, nie ma ani jednego kompozytora, w którym byłbym »zakochany« do tego stopnia, że chciałbym zagrać wszystko. Ale jestem lojalny wobec tych, z którymi gram w tej chwili, robiąc wszystko, aby przeniknąć ich dzieła, wydobyć je jak najlepiej, do absolutnych granic moich możliwości technicznych i mentalnych. Ale nie potrafię powiedzieć, który kompozytor jest moim ulubionym”.
Pytany o stosunek do publiczności stwierdził bez wahania: „Nie muszę jej lubić, ale ją szanuję. I bardzo jej potrzebuję. Już po kilku sekundach spędzonych w sali czuję, jaka panuje tam atmosfera. Nigdy nie wolno dopuścić do spadku koncentracji. Jeśli uznam, że program był dopracowany w najmniejszym szczególe, nie daję bisu. Jeśli czuję, że tym razem nie wyszło idealnie, być może wykombinuję taki hit jak »Islamey« Bałakiriewa (fantazja orientalna, uważana za jeden z najtrudniejszych utworów fortepianowych – przyp. J.B.S.). Nigdy nie chciałem zamykać się na ludzi, stać się pustelnikiem jak Glenn Gould, który przemawia do świata tylko poprzez swoje płyty – nawet jeśli zawsze szukałem natury i samotności, aby pogodzić się ze sobą i swoją muzyką. Zawsze uważałem, że artysta potrzebuje dialogu, w przeciwnym razie nigdy nie osiągnie ideału doskonałości. Nigdy nie otrzymasz odpowiedzi, jeśli komunikujesz się wyłącznie za pomocą nagrań. Wciąż poszukuję nowych wyzwań”.
Kilka zdań poświęcił też młodym, z którymi zawsze miał świetny kontakt: „Od dawna starałem się wspierać młodych utalentowanych wykonawców. Szczególnie tych, którzy nie byli tak jak ja od początku drogi na uprzywilejowanej pozycji. Odkąd namówiono mnie na prowadzenie publicznych kursów mistrzowskich dla pianistów w Chinach, na Tajwanie oraz w Atenach, angażowanie się w tę działalność zaczęło sprawiać mi coraz większą przyjemność”.