Nowy album jest oznaką powrotu do pełnej aktywności po pandemicznych latach?
Gdyby nie było pandemii, pewnie i tak by się ukazała. Już dawno chciałem nagrać wszystkie trzy sonaty Chopina, łącznie z tą pierwszą, c-moll. Zacząłem nawet nad nią pracować, ale nie byłem w pełni przekonany do tego pomysłu. A jeśli nie jestem do czegoś w stu procentach przekonany, publiczność też to czuje.
Czytaj więcej
Te pytania pojawiają się co kilka lat: czy Konkurs Chopinowski daje przepustkę do światowej kariery i czy muzyka wielkiego kompozytora to narodowa świętość, której nie pozwolimy innym zmieniać?
Sonatę h-moll i Barkarolę grał pan na Konkursie Chopinowskim w 2005 roku. To powrót czy nowe odczytanie utworów? Jeśli interpretacja z latami się zmienia, czym więc są dla pana nagrania? Rodzajem dokumentacji?
Powiedziałbym, że to powrót po to, aby wypowiedzieć się w nich inaczej. Po konkursie Sonatę h-moll grałem stosunkowo często, niekoniecznie łącząc ją z Barkarolą. Zmiany w interpretacji następowały, choć nie zawsze zdawałem sobie z nich sprawę, ale słyszę je, gdy wracam do nagrań z konkursu lub z występów w Japonii w 2007 czy 2008 roku. Teraz moja interpretacja jest inna, ale czy lepsza czy gorsza, niech ocenia to publiczność, mnie wydaje się, że jest emocjonalnie bogatsza. A jeśli chcemy pokazać więcej emocji, prowokuje to do innej barwy, dynamiki, do głębszego przeżywania harmonii czy któregoś akordu. Wszystko to zaś związane jest z dojrzewaniem i artysty, i człowieka.