Frans Hals, który zachwycał Vincenta van Gogha

Wystawa Halsa w National Gallery jest hitem jesieni w Londynie. Prezentuje 50 obrazów artysty zaliczanego do wielkiej trójki złotego wieku w Holandii z Rembrandtem i Vermeerem.

Publikacja: 31.10.2023 03:00

„Portret pary” Fransa Halsa (1622 r.)

„Portret pary” Fransa Halsa (1622 r.)

Foto: Rijksmuseum Amsterdam

Do Halsa, uważanego za geniusza portretu, przylgnęło określenie „portrecista uśmiechów”, bo jak mało kto najczęściej malował postacie uśmiechające czy wręcz roześmiane.

Na retrospektywę Halsa, zorganizowaną przez National Gallery we współpracy z Rijksmuseum w Amsterdamie, Gemäldegalerie w Berlinie i Muzeum Fransa Halsa w Haarlemie, składają się obrazy pochodzące z muzeów i prywatnych kolekcji z całego świata. To wyjątkowa okazja do zobaczenia razem obrazów, które przed laty zostały rozdzielone. Jak w przypadku portretów małżeńskiej pary: Pietera Dircksza Tjarcka z różową różą w ręce (obecnie w zbiorach w Los Angeles) i jego żony Marii Larp (dziś w zbiorach National Gallery w Londynie).

Czytaj więcej

Pechowy obraz Fransa Halsa. Skradziony już po raz trzeci

Hals rodził się w Antwerpii na początku lat 80. XVI wieku. Kilka lat później podczas wojny z Hiszpanią wraz z rodziną opuścił to miasto. Bliżej poznajemy go, gdy dobiegał trzydziestki i był już cenionym malarzem. W 1610 r. został członkiem cechu malarskiego św. Łukasza w Haarlemie, gdzie mieszkał do końca życia. Miał wiele zamówień na pojedyncze i grupowe wizerunki. Malował swobodnymi odważnymi pociągnięciami pędzla, co było prekursorskie i inspirujące dla późniejszych artystów.

Po śmierci w 1666 r. Hals został zapomniany na dwa wieki. Dopiero pod koniec XIX wieku powtórnie odkryli go impresjoniści, którzy dostrzegli, że artysta wyprzedzał swój czas, potrafiąc uchwycić ruch i ulotną chwilę. Vincent van Gogh po obejrzeniu jego obrazów napisał: „Frans Hals malował portrety; nic, nic, tylko to. Ale jest tyle wart, co Raj Dantego, Michał Anioł, Rafael, a nawet Grecy.”

Czytaj więcej

„Sztuka Niderlandów”. Portret przodka namalowany przez Rembrandta

Na zamówienie Frans Hals portretował przedstawicieli elit, zamożnych wpływowych mieszczan w Republice Holenderskiej. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych takich jego wizerunków to „Śmiejący się kawaler” (1624 r.), pochodzący z londyńskiej kolekcji Wallace Collection, który po raz pierwszy od 1900 r. opuścił miejsce stałej ekspozycji. Przedstawia młodego człowieka, lat 26, z zawadiacko podkręconym wąsem i subtelnym zagadkowym uśmiechem, godnym Mony Lizy. Kim był model – nie wiemy. Sądząc po stroju z bogactwem koronek i haftów, należał do bogatych elit. Ornamenty na rękawie – płonące pochodnie, serca, więzy i strzały – są symbolami miłości, więc może był to portret zaręczynowy.

Z kolei przywieziony z Rijksmuseum w Amsterdamie „Portret pary” (1622 r.) – radosnej, szczęśliwej i zamożnej – przedstawia najprawdopodobniej bogatego kupca z Haarlemu Isaaca Abrahamsza Massę i jego żonę Beatrix van der Laen. Massa był dobrym znajomym Halsa, świadkiem na chrzcie jednego z jego kilkunastu dzieci.

Artysta malował go jeszcze kilkakrotnie. Na niemal trójwymiarowym portrecie, powstałym także w 1622 r. (dziś w kolekcji Devonshire Collections w Chatsworth) widzimy go w tycjanowsko bogatym stroju. Podczas najnowszej konserwacji w National Gallery niespodziewanie odkryto w tle maskę wykrzywioną grymasem oraz czaszkę – personifikacje Zazdrości i Śmierci, kładącej kres wszelkiej zawiści.

Hals portretował także chętnie muzyków i śpiewaków, dorosłych i dzieci – indywidualnie i w scenach rodzinnych, jak i przeróżnych outsiderów i biedaków.

„Lutnista” (około 1624 r.) przywieziony z Luwru to znakomity portret aktora o niezwykle żywej mimice i gestach, bawiącego się ze śmiechem swą rolą przy akompaniamencie muzyki. Radosny żywiołowy „Chłopiec fletem”, przywieziony z Berlina, to prawdopodobnie portret jednego z jego synów.

Malarz był też członkiem lokalnej amatorskiej izby retorycznej, która organizowała przedstawienia teatralne, co zapewne zainspirowało go do namalowania portretu (1616 r.), obecnie w Carnegie Museum of Art w Pittsburghu w USA. Wbrew pozorom sportretowany na nim mężczyzna z suszonym śledziem w ręce nie jest rybakiem. Jak informuje tytuł, to Pieter Cornelisz van der Morsch, urzędnik sądowy z Lejdy, również członek literackiego „klubu” miejskiego, który prezentował w nim swoje poezje i sztuki satyryczne. Suszony śledź, którego trzyma z lekko kpiącym uśmiechem, nawiązuje do wyrażenia w holenderskim slangu „dawać czerwonego śledzia”, oznaczającego skarcenie kogoś sarkastyczną uwagą. Puentę znajdujemy w napisie w rogu obrazu: „Kto tego chce?”.

Poczucie humoru Halsa jest udzielające, z londyńskiej wystawy jego prac wychodzimy z uśmiechem.

Do Halsa, uważanego za geniusza portretu, przylgnęło określenie „portrecista uśmiechów”, bo jak mało kto najczęściej malował postacie uśmiechające czy wręcz roześmiane.

Na retrospektywę Halsa, zorganizowaną przez National Gallery we współpracy z Rijksmuseum w Amsterdamie, Gemäldegalerie w Berlinie i Muzeum Fransa Halsa w Haarlemie, składają się obrazy pochodzące z muzeów i prywatnych kolekcji z całego świata. To wyjątkowa okazja do zobaczenia razem obrazów, które przed laty zostały rozdzielone. Jak w przypadku portretów małżeńskiej pary: Pietera Dircksza Tjarcka z różową różą w ręce (obecnie w zbiorach w Los Angeles) i jego żony Marii Larp (dziś w zbiorach National Gallery w Londynie).

Pozostało 84% artykułu
Malarstwo
Wystawa prac Józefa Chełmońskiego w Warszawie. Reporterska brawura i kontemplacja natury
Malarstwo
Profesor Antoni Fałat nie żyje. „Straciliśmy wybitnego artystę”
Malarstwo
Wystawa w Londynie. Spełnione życzenie van Gogha
Malarstwo
Salvador Dali: surrealistyczne wizje i naukowe pasje geniusza
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Malarstwo
Austriacka wystawa dzieł sztuki zrabowanych przez nazistów