Wszystkie prace stanowią część kolekcji Grzegorza Przewłockiego. Czapski był bratem jego babki Karoliny. Poznali się w 1968 roku, kiedy „wuj Józio” – jak o nim pisze – zabrał go do Maisons-Laffitte. – W swoim pokoju-pracowni pokazał mi stos swoich rysunków, z których miałem wybrać te, które najbardziej mnie zaciekawiły. One stanowiły początek kolekcji – wyjaśnia Przewłocki. Odtąd widywali się regularnie, jako że obaj przebywali w Paryżu.
– Był czuły. I bardzo emocjonalny, co niektórzy brali za egzaltację, ale on po prostu miał w sobie prawdziwe, żywe uczucia, dawną tkliwą wrażliwość wobec drugiego człowieka, która stała się niemodna. Sam był skromny, aż do przesady. Jego niezwykła emocjonalność wyraziła się też w obrazach, w miłości do koloru, a w rysunkach – w czułości kreski i linii, współdziałającej z nasyceniem barwnych plam – wspomina Grzegorz Przewłocki.
Czytaj więcej
Wystawa Józefa Czapskiego w Kordegardzie przypomina artystę żołnierza, który ocalał ze Starobielska i mówił o mechanizmach rosyjskich zbrodni i historycznych kłamstw. Dziś ich ofiarą jest Ukraina.
Kilkadziesiąt prezentowanych szkiców i rysunków podzielonych zostało na grupy tematyczne: kwiaty, pejzaże, portrety, scenki rodzajowe. Wśród portretów są podobizny ważnych dla Czapskiego osób: właściciela kolekcji, Andre Malraux, Zbigniewa Herberta. Jest karykatura Jerzego Zawieyskiego czy akwarela na szkicu ołówkiem Teresy Dzieduszyckiej, która opiekowała się Czapskim w ostatnim okresie jego życia.
„Są wśród tych nieselekcjonowanych rysunków prace wirtuozowskie i w jakiś sposób nieporadne, wystudiowane i pośpieszne, poważne i żartobliwe, celowe i powstałe jakby mimochodem. To zderzenie znanych i należących już do kanonu prac z bardzo prywatnymi rysunkowymi zapiskami, zwłaszcza najpóźniejszymi, gdy ręka nie słuchała się już oka, a kreska nie podążała wiernie za pragnieniem artysty, stanowi dużą wartość poznawczą, jest świadectwem czasem zwykłych obserwacji, czasem żartów, a często zmagań, i udręk twórczych, niekiedy nawet bezsilności, bezradności twórcy” – napisała Iwona Luba w katalogu wystawy.