Festiwal Eufonie to sieć muzycznych powiązań

- Pytanie, co w kulturze z sąsiadami mamy sobie do zaproponowania, jest bardzo ważne, trzeba na nie odpowiedzieć – mówi Robert Piaskowski, dyrektor Narodowego Centrum Kultury, w rozmowie o Festiwalu Eufonie, który w ośmiu miastach potrwa do 8 grudnia.

Publikacja: 08.11.2024 04:40

Robert Piaskowski, dyrektor Narodowego Centrum Kultury

Robert Piaskowski, dyrektor Narodowego Centrum Kultury

Foto: Alicja Szulc

Jest pan dyrektorem Narodowego Centrum Kultury od siedmiu miesięcy. Czy z Krakowa, z którym był pan związany, śledził pan pięć poprzednich edycji Festiwalu Eufonie? Szósta, firmowana przez pana, będzie się od nich różnić?

Śledziłem, bo trudno było nie dostrzec obecności na festiwalu takich postaci światowej muzyki, jak Walentin Silwestrow, Arvo Pärt, Krzysztof Penderecki, czy też kontrowersji z wykonaniem nowego utworu Pawła Szymańskiego, co wywołało dyskusję o próbach ograniczania wolności artysty. Traktowałem też Eufonie jako nowy, obiecujący paradygmat w kulturze, inny od wielu rozmaitych działań zwróconych ku muzyce zachodniej Europy. A bardzo niewiele wiemy o kulturze naszych sąsiadów. Trochę to zmieniła wojna w Ukrainie, natomiast wciąż mamy niewielką wiedzę o współczesnej scenie muzycznej państw bałtyckich, Węgier, Chorwacji, nie mówiąc o Serbii czy Słowenii.

Czytaj więcej

Robert Piaskowski dyrektorem Narodowego Centrum Kultury. Cel: prezydencja w UE

Ten festiwal powstawał jednak na zamówienie polityczne, by wzmacniać Grupę Wyszehradzką czy ideę międzymorza.

Być może, choć interesuje nas kultura tego obszaru i co więcej, NCK podejmie też z Uniwersytetem KEN w Krakowie współpracę, by zbadać, co galerie BWA w Polsce mają ze sztuki krajów międzymorza. Eufonie powstały w określonym kontekście politycznym, ale pytanie o to, co z sąsiadami mamy sobie wzajemnie do zaprezentowania, pozostaje nadal ważne, zwłaszcza obecnie, w czasach napięć etnicznych, narodowościowych i różnych kryzysów. Eufonie dotąd nie współpracowały wystarczająco z festiwalami w Europie Środkowo-Wschodniej i to chcemy zmienić, bo w każdym z tych krajów są duże festiwale. Rozmawiamy z nimi o projektach, koprodukcjach i zamówieniach na przyszłość. Chcielibyśmy, aby Eufonie stały się mniej festiwalem w czystym tego słowa znaczeniu, a raczej siecią oddziaływania i współpracy do tworzenia ciekawych pomysłów, jest tu miejsce na współtworzenie idei, z którymi do nas przyjdą instytuty kultury z różnych krajów. Nie jest to zatem festiwal autorski, a raczej przestrzeń wzajemnej dyplomacji kulturowej państw środkowej Europy.

Czytaj więcej

Narodowe Centrum Kultury laureatem Nagrody Wyszehradzkiej

Taka koncepcja wymaga dużego zespołu koordynującego. Narodowe Centrum Kultury jest do tego przygotowane?

Już to udowadniamy. Tegoroczne Eufonie będą trwać znacznie dłużej niż dotąd, odbędą się aż w ośmiu miastach Polski, zamierzamy docierać również do mniejszych miejscowości, gdzie rzadko odbywają się duże koncerty, w tym roku do Dębicy czy Lusławic. Zamierzamy wchodzić w relacje z innymi instytucjami, w tym roku świetnie się to udało z Operą Narodową i Filharmonią Krakowską. A na przykład Sinfonia Varsovia z kolei zagra w przyszłym roku na Litwie z okazji Roku Čiurlionisa. Stworzenie takiej sieci koordynacji jest jednak zadaniem długotrwałym. Obecny kształt Eufonii to zasługa naszego zespołu programowego: utalentowanych kuratorów, ale wspierają nas też partnerzy w Filharmonii Krakowskiej czy np. na lubelskim festiwalu Kody. Nasz zespół ma kompetencje, by przeformatować Eufonie z imprezy odbywającej się w jednym czasie i w jednym miejscu w festiwal będący elastyczną siecią tworzoną z instytucjami krajowymi i zagranicznymi.

Kiedy uda się taki zamysł zrealizować?

To już się dzieje, proszę popatrzeć na spektrum tematów tegorocznych Eufonii, w których sięgamy do tematów rozpiętych między Istambułem i Jerozolimą, badając ich echa i pogłosy, przenikanie się rozmaitych nurtów. Będzie też dużo eksperymentów i grania, jak to nazwaliśmy, alterfonicznego. Po raz pierwszy tak mocno weszliśmy także w świat opery i tu wybór był oczywisty, bo najlepiej ducha tej Europy odda „Czarna maska” Pendereckiego według sztuki Hauptmanna. I będzie też muzyka na wskroś współczesna.

Szykujecie też dwa wydarzenia jubileuszowe.

W pierwszym pragniemy uhonorować kompozytorkę Joannę Wnuk-Nazarową, ale chcemy ją pokazać wśród innych wybitnych postaci naszej muzycznej „herstorii” – Grażyny Bacewicz, Krystyny Moszumańskiej-Nazar i Hanny Kulenty. Bohaterem drugiego koncertu jubileuszowego będzie Paweł Szymański. Byliśmy partnerem koncertu na Warszawskiej Jesieni, na którym wykonano jego utwór „It’s fine”.

Czytaj więcej

Warszawska Jesień. Przeszłość przenika do współczesnej muzyki

Rozumiem, że NCK chciał naprawić dawne przewinienia. W 2021 roku z programu Eufonii ten utwór w ostatniej chwili zniknął, gdyż rzekomo wymierzony był przeciwko prezesowi PiS.

Decyzja, którą teraz podjęliśmy, nie wiązała się z tamtym zdarzeniem, a po wysłuchaniu tego utworu na Warszawskiej Jesieni nie bardzo pojmowałem, o co wtedy było tyle hałasu. Zadziałała pewnego rodzaju autocenzura i nadmierny lęk przed wyobrażanymi sobie możliwymi konsekwencjami takiego działania. Mam nadzieję, że tego typu zdarzenia już się nigdy nie powtórzą.

Po takim doświadczeniu warto zapytać, czy festiwale organizowane przez narodowe instytucje mają być reprezentacyjnymi wizytówkami, czy też mogą prowokować, pobudzać do dyskusji?

W naszej koncepcji Eufonie stają się panoramą zjawisk i muzycznych indywidualności, ale też narzędziem korzystnej dla wszystkich dyplomacji kulturalnej Polski w naszym regionie. Jeśli więc zaprosimy filharmonię z Litwy, to chcielibyśmy, aby ona u siebie zagrała utwory polskich kompozytorów. Jest zrozumienie dla takich pomysłów, dochodzi do tego dobra współpraca z Instytutem Adama Mickiewicza, z Polskim Wydawnictwem Muzycznym oraz z mediami publicznymi, przede wszystkim radiową Dwójką i TVP Kultura.

A Polacy są zainteresowani kulturowym otwarciem na rejony, którymi mało się interesowaliśmy?

Myślę, że tak, choć wiem, że na różnych festiwalach większym zainteresowaniem cieszą się zachodnie sławy. Coś się jednak zmienia, w czym utwierdza mnie aktywność takich zespołów, jak #Hashtag Ensemble czy krakowska Spółdzielnia Muzyczna, które zaczynają szukać nowych głosów kompozytorskich w Europie Środkowej oraz na Wschodzie i mają na to publiczność. Okazuje się, że osadzenie pewnych idei i zjawisk kulturowych w szerszym kontekście przykuwa uwagę. Dużo trudniej jednak „sprzedać” taką propozycję, gdy oferuje ją jedna instytucja, potrzebne jest zgodne projektowanie różnych partnerów.

Polacy często nie doceniają, jak wybitnych artystów mają leżące blisko nas kraje.

Dotychczasowe Eufonie profilowały się na festiwal ekskluzywny, co teraz trochę przełamujemy naszymi, jak to nazwaliśmy, alterfoniami. Wchodzimy do klubów, w rejony muzyki alternatywnej. Ten nurt chcemy rozwijać, bo przyciąga młodego odbiorcę. Wiadomo, że młodzi stanowią znikomy procent widowni w filharmonii czy w operze, więc musimy ich ściągać wszelkimi sposobami. Przyszłością są festiwale interdyscyplinarne, dlatego Eufonie to festiwal totalny i na swój sposób eklektyczny, jest w nim parateatralność oraz opera, jest nurt alternatywno-elektroniczny i religijny, są różne obrządki kulturowe i nieco muzyki świata oraz oczywiście muzyka dawna.

Brzmi to przekonująco, pod warunkiem że nie będzie to festiwal, jakich wiele, organizowanych według zasady: bierzemy tych, którzy mają czas, a wspólne dla nich hasło wymyślimy później.

Eufonie powinny zamawiać dzieła i tworzyć różne projekty. Tak już bywało w przeszłości. Z drugiej strony wiemy, że „Pasja według św. Łukasza” czy „Polskie Requiem” Pendereckiego będą miały okrągłe rocznice i że tak wielkie dzieła wymagają uwagi, przygotowania i dużych nakładów, więc tym bardziej nie powinny być jednorazowym zdarzeniem. W tym roku „Siedem bram Jerozolimy” zostanie zaprezentowanych w Warszawie, Krakowie, Dębicy i Lusławicach. Na tym polega siła Eufonii, że są w stanie podejmować takie decyzje i mogą montować dla nich wspólne budżety z lokalnymi organizatorami. Mając teraz mniej pieniędzy niż w poprzednich latach, Eufonie proponują obecnie dwa razy więcej koncertów. A przyszłością festiwali muzyki klasycznej jest jeszcze większa współpraca i współdzielenie idei i zasobów. W kraju, w którym według badań NCK nie było w życiu w filharmonii czy operze aż 76 proc. Polek i Polaków, a ledwie 3–4 proc. było chociaż raz w zeszłym roku – mamy do wykonania potężne zadanie.

O programie VI Festiwalu Eufonie

Podczas VI Festiwalu Eufonie do 8 grudnia w 8 miastach wystąpią artyści z 12 krajów. Będą wielkie dzieła: utwory symfoniczna Szymanowskiego, premiera „Czarnej maski” i „Siedmiu bram Jerozolimy” Pendereckiego, „Pasja według św. Marka” Mykietyna, jubileusze Joanny Wnuk-Nazarowej i Pawla Szymańskiego oraz występ Elīny Garančy.

Sekcja druga festiwalu to muzyka przeszłości: XVIII-wieczna opery Caldary „Vencesalo re di Polonia” i armeńska tradycja Gurdjieff Ensemble oraz duża dawka muzyki średniowiecza, renesansu i baroku (The Sixteen, Corina Marti i Michał Gondko, zespół Solamente Naturali).

Bardzo ciekawie zapowiadają się Alterfonie, czyli muzyka najnowsza inspirowana tradycją. Projekt wychodzący od Bacha przygotowuje Dobrawa Czocher, wystąpią trio Bastarda (pieśni ze „Śpiewnika śląskiego”) czy Kwartludium z Michałem Jacaszkiem (tradycje Kolchidy)

Szczegółowy program: www.euofonie.pl/program

Jest pan dyrektorem Narodowego Centrum Kultury od siedmiu miesięcy. Czy z Krakowa, z którym był pan związany, śledził pan pięć poprzednich edycji Festiwalu Eufonie? Szósta, firmowana przez pana, będzie się od nich różnić?

Śledziłem, bo trudno było nie dostrzec obecności na festiwalu takich postaci światowej muzyki, jak Walentin Silwestrow, Arvo Pärt, Krzysztof Penderecki, czy też kontrowersji z wykonaniem nowego utworu Pawła Szymańskiego, co wywołało dyskusję o próbach ograniczania wolności artysty. Traktowałem też Eufonie jako nowy, obiecujący paradygmat w kulturze, inny od wielu rozmaitych działań zwróconych ku muzyce zachodniej Europy. A bardzo niewiele wiemy o kulturze naszych sąsiadów. Trochę to zmieniła wojna w Ukrainie, natomiast wciąż mamy niewielką wiedzę o współczesnej scenie muzycznej państw bałtyckich, Węgier, Chorwacji, nie mówiąc o Serbii czy Słowenii.

Pozostało 90% artykułu
Kultura
Muzeum Historii Polski na 11 listopada: Wystawa „1025. Narodziny królestwa”
Kultura
WspółKongres Kultury: trudna prawda o artystach i rządzie
Kultura
Co artyści powiedzą o władzy
Kultura
Dyrektor państwowego instytutu złożyła rezygnację. Teraz ją wycofuje i oskarża ministerstwo
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Kultura
Marina Abramović w Zurychu
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje