Tymczasem właśnie ten film, opisujący okrucieństwo ludzi zatrutych ideologią nacjonalistyczną, po przeoraniu naszej świadomość, może stać się mocnym otwarciem dla rzeczywistego pojednania polsko – ukraińskiego. Pytanie tylko, czy jesteśmy do tego przygotowani, i czy Ukraińcy są gotowi przyjąć prawdę o Wołyniu.
Zagrożeniem jest to, że film będzie traktowany instrumentalnie przez niektórych polityków polskich (np. związanych z ruchami narodowymi), po to aby podkreślić naszą cywilizacyjną wyższość nad wschodnim sąsiadem. Ale równie dobrze, może być wykorzystany przez Rosję w kampanii antyukraińskiej. Dzisiaj czas jest taki, że tak może się stać.
– Jest on wymierzony przeciwko nacjonalizmowi – podkreślił w czasie dyskusji zorganizowanej w gronie ekspertów od polityki wschodniej reżyser. I ma rację, sfilmowane przez niego sceny z powodzeniem można przenieść do Jedwabnego, Nemmersdorf, Włodzimierza Wołyńskiego czy – bliższym nam – do Bośni, lub Rwandy.
Wojciech Smarzowski zastrzega, że rozpoczął kręcenie „Wołynia” cztery lata temu, jeszcze przed Majdanem (przełom 2013/14). Miał nawet pomysł, aby nakręcić połowę filmu, a resztę powierzyć ukraińskiemu reżyserowi.
Zwiastun filmu "Wołyń":