19-letnia piosenkarka po raz kolejny wstrząsnęła branżą muzyczną – jej nowy album „Happier Than Ever” oferuje świeżą porcję downtempo electropopu z elementami jazzu, hip hopu, rocka i wielu innych stylów, tworząc fuzję charakterystyczną dla nowatorskiej twórczości artystki. Płyta jest kolejnym owocem współpracy Billie z jej bratem – Finneasem. Poza pełnieniem roli producenta i współautora muzyki, Finneas gra na wszystkich instrumentach słyszanych na albumie.
Album rozpoczyna się od utworów pełnych retrospektywnych refleksji, utrzymanych w minimalistycznym stylu, mieszając brzmienia akustyczne z elementami elektroniki. Charakterystyczny styl śpiewu Eilish, często porównywany do szeptu, pojawia się na wielu utworach tego albumu zapewniając personalny, intymny kontakt między artystką a słuchaczem. Wiele z piosenek na płycie jest skierowanych do toksycznych osób w życiu autorki, zarówno w tym prywatnym, jak i publicznym.
Premiera albumu była uprzedzona sześcioma singlami. Na ambientowym „My future”, Billie śpiewa o odnalezionej wierze w siebie. „Therefore I Am” jest krytyką wobec hejterów, tak jak „Lost Cause”, który zawiera elementy trip hopu, czyli podgatunku muzyki elektronicznej i hip hopu. „Your Power” to akustyczna ballada rzucająca światło na patriarchalne nadużycia władzy w społeczeństwie.
Tytułowy utwór, „Happier Than Ever” rozpoczyna się jako akustyczna, niemal jazzowa ballada, lirycznie powracając do idei uwolnienia się od toksycznej relacji. Mamy również okazję usłyszeć Billie od mocniejszej strony, gdy zmienia się dynamika utworu i przeradza się w hard rockowy hymn.
Na płycie znajduje się też fragment mówiony, zatytułowany „Not My Responsibility” („Nie moja odpowiedzialność”), w którym artystka odnosi się do opinii publicznych powstałych na temat jej ciała, twórczości oraz osobowości. Utwór wcześniej pojawił się w formie teledysku, pokazywanego podczas koncertów. Nowy album artystki sprawił również, że znalazła się ona na szczycie listy współczesnych artystów z najbogatszym słownictwem. Według statystyk, Eilish używa średnio 169 „wyjątkowych’ słów na 1000 – to dwa razy więcej niż Taylor Swift.
Nie tylko Billie zdaje się przechodzić metamorfozę z samookaleczającej się nastolatki w kobietę, która potrafi odciąć się od toksycznych mechanizmów w imię własnego dobra. Podobną ścieżkę przechodzą Lorde i Lana del Rey. Fenomen tej ostatniej otworzył napływ melancholijnych kobiecych głosów w muzyce popularnej, z Lorde i Eilish na czele. Śpiewały o zranieniu, poczuciu odrzucenia, wiecznie nieudanych relacjach damsko-męskich. Dziś del Rey na albumie „Chemtrails Over the Country Club” podkreśla, że nie jest już zagubiona, a Lorde wypuszcza „Solar Power” nawołującą do zapomnienia o dawnych łzach, z teledyskiem w którym biega wesoło po plaży, porównywanym żartobliwie przez internautów do reklamy damskich golarek.