Królestwo Niderlandów (Holandia) praktycznie zablokowało wydawanie do Polski osób ściganych europejskim nakazem aresztowania. Ociąga się też Wielka Brytania i Dania. Problem dotyczy podejrzanych i skazanych – narkotykowych bossów, oszustów, a nawet zabójców. Ci ochoczo sięgają po argument, że w Polsce nie mogą liczyć na uczciwy proces. Cierpliwość tracą polskie sądy, uznając, że jest to torpedowanie walki z przestępczością.
Zabił z automatu
Z informacji zebranych przez „Rzeczpospolitą” wynika, że skala odmów i braku decyzji w sprawie polskich ENA są alarmujące.
Sąd Okręgowy w Warszawie w ciągu trzech lat (2018–2020) skierował 306 ENA. Do Holandii 11 – w ostatnich dwóch latach kraj ten wydał Polsce pięć osób, przekazania jednej odmówił, co do reszty milczy (z innych krajów unijnych wydano 109 osób, odmów było 19).
Niderlandy odmówiły np. odesłania skazanego za pobicie i rozbój. Powód? Nie było go na rozprawie apelacyjnej, co uznano za naruszenie „prawa do obrony”, choć tamtejszy sąd przyznał, że „wezwanie doręczono prawidłowo”.
Władze holenderskie torpedują nawet wydanie osób prawomocnie skazanych wyrokami sprzed lat. Tak dzieje się np. w sprawie Piotra S. ze zbrojnego gangu, który w 2003 r. w centrum Warszawy z broni automatycznej jedną osobę zabił, a inną postrzelił. Mężczyzna w 2018 r. został skazany na 25 lat więzienia. Uciekł. „Do odbycia pozostała kara 20 lat jednego miesiąca i 20 dni pozbawienia wolności” – podaje nam Sąd Okręgowy w Warszawie.