„Wasz list (…) przyjmujemy jako zaproszenie do spotkania, wzajemnego słuchania się, szczerego dialogu i współpracy”. „Przepraszamy, że nie zawsze byliśmy przy Was, by Was wspierać”. To tylko dwa zdania z listu jaki członkowie Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski (KEP) napisali do skrzywdzonych w odpowiedzi na list, który dostali od nich w maju. Blisko 50 osób, ofiar przestępstw seksualnych, napisało wówczas do biskupów w reakcji na publikację portalu Wiez.pl, w której Zbigniew Nosowski opisał możliwe nieprawidłowości przy wyjaśnianiu spraw dotyczących przestępstw seksualnych w archidiecezji gdańskiej oraz niewłaściwe traktowanie pokrzywdzonych przez kierującego nią abp. Tadeusza Wojdę.
Czego domagały się od biskupów ofiary pedofilii?
Skrzywdzeni uznali, że nie mogą dłużej milczeć i zostawać w cieniu. Napisali do biskupów, że w wielu polskich diecezjach „pokrzywdzeni wciąż traktowani są przedmiotowo, a od ludzkiego cierpienia ważniejsze okazuje się dobro instytucji”. Przygotowali listę postulatów, które ich zdaniem mogą tą sytuację zmienić. Domagali się zawieszenia abp. Wojdy w obowiązkach przewodniczącego KEP, a jeśli stawiane mu zarzuty potwierdzą się, usunięcia go z tej funkcji. Postulowali spotkanie ze wszystkimi członkami KEP jeszcze w tym roku. Chcieli, by KEP wystosowała do Watykanu list popierający ideę zmian w prawie kanonicznym i przyznania pokrzywdzonym statusu świadka w procesach kanonicznych. Wnosili też o to, by biskupi określili dokładny termin rozpoczęcia działalności komisji, która miałaby zbadać przypadki wykorzystywania seksualnego w Kościele od 1945 r. – co zapowiedzieli już w marcu ub. roku.
Wśród postulatów znalazła się także propozycja wypracowania ogólnopolskiej listy dobrych i złych praktyk dotyczących kontaktów z pokrzywdzonymi, powołanie Rzecznika Praw Osób Skrzywdzonych w Kościele, uzupełnienie wytycznych KEP o obowiązek spotykania się biskupów z pokrzywdzonymi, a także, by w każdej diecezji w zespole zajmującym się wykorzystaniem seksualnym była co najmniej jedna kobieta.
Pokrzywdzeni deklarowali, że nie działają na szkodę Kościoła
„Dopóki wystarczy nam sił, w ten czy inny sposób będziemy upominać się o uszanowanie godności osób skrzywdzonych i respektowanie podstawowych zasad moralności chrześcijańskiej w Kościele w Polsce. Mamy nadzieję, że staniecie w tej walce po tej samej stronie” – napisali.
– Chcemy, aby nasz list był wyraźną wiadomością do wszystkich przedstawicieli Kościoła hierarchicznego, którzy traktują nas jak zło konieczne czy przedmioty duszpasterskiej troski: „Jesteśmy tutaj. Już nie jako pojedyncze głosy, ale grupa, która się odnalazła. Ani milczeniem, ani dokrzywdzaniem, ani zaniedbaniem nie zdołacie wyrzucić nas z Kościoła” – tłumaczył „Rzeczpospolitej” Jakub Pankowiak, jeden z inicjatorów powstania listu.