- Frankowicz może pozwać bank bez byłego małżonka – orzekł przed kilkoma dniami Sąd Najwyższy. I choć wiemy, że rozwód nie kończy często rozliczeń majątkowych, to każdy winien chyba mieć drogę do sądu o swoje?
To wyjaśnione przez SN jest bardzo istotne, ponieważ stosunki prawne powstające na skutek zawarcia umowy kredytu cechują się długotrwałością. Najczęściej zawierane są na 20-30 lat przez osoby, które są w związkach małżeńskich. W czasie spłacania kredytu może dochodzić do różnych zmian w relacjach między kredytobiorcami, np. rozwodu, śmierci jednego z kredytobiorców itd. Zdarza się, że byli małżonkowie przestają mieć ze sobą kontakt. Pojawia się wtedy problem ze wspólnym działaniem przed sądem w sprawie o ustalenie nieważności umowy kredytowej, zwłaszcza gdy pomiędzy małżonkami dokonał się już podział majątku, a małżonkowie ustalili już zasady dalszej spłaty kredytu.
Czytaj więcej
W sprawie przeciwko bankowi o unieważnienie umowy kredytu, po rozwodzie np. była żona nie musi liczyć, że sprawą będzie zainteresowany też były mąż.
– I co wtedy?
W praktyce, gdy pojawiał się problem z ustaleniem wszystkich powodów lub kredytobiorcy nie mieli już ze sobą kontaktu, pozwy frankowe były ograniczane do roszczenia o zapłatę. Wtedy jednak powodowie nie mogli domagać się zabezpieczenia swojego roszczenia przez wstrzymanie obowiązku spłaty rat kredytu. Taki sposób zabezpieczenia dotyczy bowiem tylko roszczenia o ustalenie.