Trudno się dziwić działaniom Andrzeja Dudy wokół ustawy przyznającej 2 mld zł na Telewizję Polską. Kampania zdaje się buksować, kontrkandydaci okazali się sprawniejsi, niż się spodziewał, w łeb bierze też narracja sztabu prezydenta. Jak można serio mówić o kulturalnej kampanii, gdy jednego z kontrkandydatów rzecznik prezydenta nazywa popychadłem? Jak pogodzić wezwanie szefowej kampanii Dudy do merytorycznej rywalizacji bez hejtu, gdy TVP co dzień brutalnie włącza się w kampanię? I to właśnie telewizja publiczna stała się największym bólem głowy państwa.

Podpisując ustawę o rekompensacie, Duda wpadnie w pułapkę zastawioną przez opozycję – pieniądze zamiast na onkologię, jak twierdzą przeciwnicy rządu, trafią na propagandę. Wetując, prezydent nie tylko wpędzi media publiczne w tarapaty, ale też wykona gest niezrozumiały dla dużej części własnego elektoratu – wszak PiS sporo zainwestował w tłumaczenie tej ustawy i poniósł już spore koszty, by ją przeprowadzić – m.in. za sprawą wulgarnego gestu posłanki Joanny Lichockiej po głosowaniu, w którym PiS odrzucił onkologiczną poprawkę Senatu.

Stąd zapewne pomysł, by przekonać Jarosława Kaczyńskiego do odwołania Jacka Kurskiego z funkcji szefa TVP w zamian za podpis pod ustawą. Do umiarkowanego elektoratu Duda wysłałby sygnał, że pozbył się symbolu propagandy, a do twardych wyborców poszedłby sygnał, że pieniądze dla telewizji publicznej będą. Tyle że to dość kulawe rozumowanie. PiS przez ostatnie cztery lata bronił Kurskiego na Woronicza, dlaczego nagle ma zrzucić go z sań? Nie da się też na Kurskiego zrzucić całej winy – jest on ledwie elementem systemu, który po 2015 r. stworzył PiS. Jedna dymisja nie zmieni TVP w BBC.

Dowiedz się więcej: Wirtualna Polska: Prezydent zażądał odwołania prezesa TVP Jacka Kurskiego

Jak na razie Kurski ma obrońcę w osobie Kaczyńskiego, który ultimatum odrzucił. Prezydent, jeśli chce pokazać, że jest choć odrobinę samodzielny, musiałby ustawę zawetować. A to doprowadziłoby do wzrostu napięcia między nim a PiS, na który Duda jest skazany. W dodatku Małgorzata Kidawa-Błońska otrąbiłaby to jako swój własny sukces, ponieważ apelowała o weto. Jeśli prezydent ustawę podpisze, udowodni lojalność wobec PiS, ale zaakcentuje swoją niesamodzielność. Sytuacja fatalna, lecz Duda przez pięć lat ciężko pracował, by się w niej znaleźć.