Na godziny przed symbolicznym, 1000. dniem pełnoskalowej wojny w Ukrainie stan napięcia w relacjach międzynarodowych sięga zenitu. Po rewelacjach prasowych, że Joe Biden zezwolił na użycie systemu rakietowego ATACMS – do ograniczonych ataków na terytorium Rosji – Moskwa intensyfikuje rażenie ukraińskich miast. Wcześniej rakiety spadły m.in. na Kijów, Lwów, Zaporoże, Dniepr, Krzywy Róg, Czerkasy, Równe. Niedzielny atak na Sumy i poniedziałkowy na Odessę były wyjątkowo brutalne. W pierwszym zginęło 11 osób, w drugim 8. To była krwawa łaźnia, dowód, że Kreml lekce sobie waży płynące z wielu stron apele o pokój. I rzecz dotyczy nie tylko powszechnie komentowanej rozmowy telefonicznej z Putinem kanclerza Olafa Scholza, ale również apelu o polityczne rozwiązanie konfliktu, który popłynął z Pekinu, czy planu pokojowego Recepa Erdogana, który zaprezentowano na szczycie G20 w Rio.
Czytaj więcej
Kanclerz Niemiec, Olaf Scholz, bronił swojego piątkowego telefonu do prezydenta Rosji, Władimira Putina, choć przyznał, że z rozmowy nie wynika, aby Putin zmienił sposób, w jaki myśli o wojnie na Ukrainie.
Czy apele o pokój będą skuteczne?
Z góry można założyć, że wszystkie te propozycje płynące nawet od sojuszników Putina będą jak rzucanie grochem o ścianę. Co więcej, odpowiedź Moskwy na plany dozbrojenia Ukrainy nowymi rodzajami broni to tylko groźby. „Nowy etap napięcia”, który „czyni sytuację coraz bardziej niebezpieczną”; to kremlowskie eufemizmy, za którymi pobrzmiewa znane od lat straszenie trzecią wojną światową. Czy w istocie jesteśmy jej tak blisko? 1000 dni rosyjskiej agresji na broniącą swej wolności Ukrainę to przede wszystkim tytuł do wielkiego szacunku, na jaki zasługuje ukraiński naród i jego przywódca. W tej wojnie nie było ani równych stron, ani sprawiedliwych motywów. Pełna wina za wojnę i śmierć setek tysięcy ludzi leży po stronie Putina i jego zbrodniczej polityki.
Czytaj więcej
Kijów nie informuje, jaki obecnie jest zakres jego swobody w doborze celów. Gdyby był pełny, jednym z pierwszych zniszczonych obiektów zostałby bez wątpienia Most Krymski. Wraz z uruchamianiem kolejnych odcinków linii kolejowej z okupowanego Mariupola na zachód, utracił on część swej wartości jako droga zaopatrzeniowa rosyjskiej armii. Ale pozostała jego znaczna wartość propagandowa, symbolizująca największe osiągnięcie Władimira Putina: podbój terytorium sąsiedniego kraju.
Czy Putin osiągnął cele w wojnie z Ukrainą?
Mimo oczywistej przewagi Rosja nie osiągnęła żadnego ze strategicznych celów. Ukraina wciąż jest wolna i może liczyć na solidarne wsparcie niemal całego demokratycznego Zachodu. Dla jednych fakt, iż Kijów zdołał się obronić wtedy, w lutym 2022, i broni się skutecznie do dziś, zakrawa na cud. Dla innych to dowód determinacji do obrony podstawowych wartości, jaką może wykazać tylko dojrzały i skonsolidowany naród. Tak, ta dojrzałość do wolności narodu ukraińskiego to najważniejsze, co się narodziło przez 1000 dni wojny, i zarazem największa z porażek Putina. Pewnie to już wiedzą na Kremlu, że masakrowany milionami bomb naród nigdy się nie podda i nigdy dobrowolnie nie będzie rosyjski. Moskwie zostaje więc tylko ścieżka krwawej eksterminacji, a to tylko oddali strategiczny cel Putina, czyli przejęcie kontroli nad Kijowem. Cieniem nad losami przyszłości demokratycznej Ukrainy położył się ostatnio sukces wyborczy Donalda Trumpa. Jaka będzie jego polityka wobec Kijowa?