Nie było w tej sprawie żadnego komunikatu; zaledwie Donald Tusk w zeszłym tygodniu wspomniał, że przy aktualnym podziale mandatów w Sejmie przeprowadzenie pewnych reform (np. w sprawie aborcji) jest niemożliwe. Trzeba więc pożegnać się z ich perspektywą. Albo obecnym podziałem mandatów – dodali co bystrzejsi z ekspertów.
Czytaj więcej
Może po wulgarnym ataku Strajku Kobiet na koalicję 15 października, ze szczególnym uwzględnieniem PSL, zarówno PiS, jak i jego przeciwnicy zgodnie uznają w końcu, że w polityce nie powinno być miejsca na chamstwo i agresję. Donald Tusk przekonywał, że krzykiem nie doprowadzi się PSL do zmiany stanowiska w sprawie aborcji. Nie zrobi się też tego przekleństwami miotanymi przez Martę Lempart.
Czy to zapowiedź wyborów parlamentarnych w 2025 roku? Jeszcze nie. Ale na miejscu koalicjantów nie ignorowałbym takiego scenariusza. Bo nabranie przez PO ich kosztem politycznej masy rozwiązuje liderom Platformy problem braku sprawczości. A tejże właśnie oczekuje elektorat.
Po co Donaldowi Tuskowi byłyby wcześniejsze wybory
Dzięki zwiększeniu liczby mandatów i własnemu prezydentowi PO mogłaby poradzić sobie z całym katalogiem politycznych celów. Reformą sądownictwa, systemu wyborczego, aborcją, stosunkiem państwo–Kościół czy reformami instytucjonalnymi. Z wszystkim, co dziś blokuje w Sejmie konserwatywna większość (PiS, Konfederacja i PSL).
Czytaj więcej
Dziś otwiera się Tuskowi droga do tego, żeby realnie, w scenariuszu najłagodniejszym, renegocjować umowę koalicyjną - mówi w rozmowie z rp.pl dr Barbara Brodzińska-Mirowska, politolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.