Daria Chibner: Liczba godzin lekcji religii nie jest ważna, skoro przeraża ich jakość

Właściwie z obcinania godzin religii należy się wyłącznie cieszyć. W obecnym kształcie uczniowie nie wynoszą z tych zajęć absolutnie niczego. No, może poza obojętnością w sprawach wiary. Religia w szkole nie tworzy nawet wojujących ateistów.

Publikacja: 23.06.2024 15:46

Nie ma co psioczyć jedynie na złych katechetów. Przykład idzie z góry, a polska teologia nie jest, n

Nie ma co psioczyć jedynie na złych katechetów. Przykład idzie z góry, a polska teologia nie jest, niestety, najwyższych lotów.

Foto: EPA/FR4ANCO SILVI

Rok szkolny warto zakończyć z hukiem, choćby przez wprowadzenie zmian, które wiążą się z wyjątkowo trudną realizacją. - Zleciłam prace nad przygotowaniem rozporządzenia, które wprowadzi jedną godzinę lekcji religii od przyszłego roku szkolnego – powiedziała ministra edukacji Barbara Nowacka. A zatem, jeśli rozporządzenie wejdzie w życie, szkoły będą zmuszone od nowa układać swój plan pracy. Ponadto katecheci nie będą pewni tego, czy uda im się utrzymać swoje posady, a ewentualne nauczanie religii w grupach międzyklasowych lub międzyoddziałowych stanie się nie lada wyzwaniem.

To nie atak sił laickich na lekcje religii. Nastroje społeczne zmieniały się od dłuższego czasu, więc decyzja Barbary Nowackiej nie wywołuje zdziwienia

Jednak wcale nie dziwię się ogłoszeniu takich decyzji. I nie chodzi wcale ani o wcześniejsze obietnice rządu, ani o rzekomą walkę o świeckie państwo. Nastroje społeczne w sprawie religii zmieniały się już od dłuższego czasu. Przyczyna takiego stanu rzeczy nie tkwi wcale w zmasowanym ataku laickich sił o nieokreślonej proweniencji. Nawet tendencje nadciągające z Zachodu nie odegrały tutaj wielkiej roli. Nie pomogą nawet lamenty tych, którzy wskazują, że o katolicyzmie wciąż trzeba uczyć. Bo nikt tak Polaków nie zniechęcił do lekcji religii, jak sam sposób prowadzenia katechezy.

Czytaj więcej

Kataryna: Władza otwiera nowy front

W większości przypadków jest on taki sam na każdym poziomie edukacji. Tak jakby uczniowie wiecznie uczęszczali do szkoły podstawowej. No, dobrze jak już są starsi, to może pojawi się coś o seksualności, aborcji, a nawet relacjach międzyludzkich. Nie przekazuje się tam żadnej wiedzy teologicznej, katecheci uciekają od trudnych pytań, sprawdzają znajomość modlitw oraz najbardziej elementarnej wiedzy z Biblii. Wałkują ciągle te same przypowieści, identyczne fragmenty z Ewangelii – a to i tak robią tylko ci z nich, którym się jeszcze chce.

Naprawdę nic dziwnego, że przygotowanie do bierzmowania, tego egzaminu dojrzałości chrześcijańskiej, polega głównie na klepaniu modlitw oraz zbieraniu podpisów po mszy. Do przyjęcia tego sakramentu przekonuje uczniów najczęściej argument ostateczny katechetów – a co jak kiedyś będziesz chciał/a wziąć ślub w Kościele? – oraz naciski ze strony rodziny.

Lekcje religii nie dostarczają żadnej wiedzy

A potem mamy „racjonalistów”, którzy dopatrzyli się sprzeczności w Biblii, cieszących się z tego, że dokonali przełomowego odkrycia. Wystarczyłoby przecież, aby ktoś, nie wiem, może właśnie na katechezie, powiedział im, że katolicyzm nie jest religią księgi. I wspomniał przy okazji, dlaczego wynalezienie czegoś takiego jak teologia ma tak ogromne znaczenie dla naszej kultury. Czemu Leszek Kołakowski nazywał ją „seminarium duchowym Europy” i poniekąd łączył z metodą Sokratesa. Bo na lekcjach historii czy języka polskiego też się tego nie dowiedzą. Co najwyżej usłyszą, że religia była ważna i wielu pisarzy się do niej odwoływało albo dowiedzą się, że kiedyś była ważna w polityce, wojny wywoływała itd.

Ja sama o znaczeniu argumentów teologicznych dla rozwoju nowoczesnego racjonalizmu dowiedziałam się dopiero na lekcjach filozofii. Miałam szczęście, bo moja szkoła akurat je organizowała.

Naprawdę nic dziwnego, że przygotowanie do bierzmowania, tego egzaminu dojrzałości chrześcijańskiej, polega głównie na klepaniu modlitw oraz zbieraniu podpisów po mszy

Kościół w Polsce zaniedbał nauczanie religii

Jednak Kościół w Polsce, odpowiedzialny przecież za treści przekazywane na lekcjach religii, zdaje się wciąż sądzić, że takie wiadomości nie są owczarni potrzebne. Wciąż zdaje się hołubić wiarę prostą, wypływającą z serca i afektów, a nie rozumnego namysłu.

Owszem, przez długi czas taka forma wiary była u nas nie tylko dominująca, lecz także najbardziej ceniona. Niemniej teraz znów żyjemy w czasach szkiełka i oka. Ludzie pytają, szukają, dopytują i myślą. Jak nie znajdą odpowiedzi u nauczycieli, to będą działać na własną rękę, poszukując w dziwacznych miejscach. I dzięki temu będą się potem chwalić w mediach społecznościowych, że odnaleźli kolejną głupotę u tych niedouczonych chrześcijan. Choćby taką, że uznają autorytet Biblii, a tam są przecież takie imiona jak Jan, Mateusz i Marek, które nie istniały w tamtych czasach na Bliskim Wschodzie (!).

Czytaj więcej

Sprzeciw biskupów wobec zmian proponowanych przez Barbarę Nowacką

Wystarczy pobyć dłuższą chwilę w internecie, aby znaleźć jeszcze śmieszniejsze przykłady „krytycznego odczytywania” Biblii. Jednak ten śmiech uderza przede wszystkim w ich nauczycieli religii, dla których często ważniejsze były kwestie światopoglądowe lub sprawdziany z odbytych rytuałów niż przekazywanie konkretnych informacji na temat nauczanej przez nich religii.

W konsekwencji otrzymujemy absolwenta po bierzmowaniu, który ani razu nie słyszał o transsubstancjacji. Później ogarnie go szok, bo dowie się, że Kościół coś majstrował z czyśćcem i nieomylnością papieża. Co dokładnie, to wytłumaczą mu w internecie, bo na pewno nie zrobią tego katecheci. Zawsze mogą oni wierzyć, że jakoś to wszystko się samo ułoży, niechętni nawrócą się sami, Bóg przecież tego tak nie zostawi. Ja jednak sądzę nieśmiało, że dla niego taka obojętność i letniość byłaby jednak nie do zaakceptowania.  

Nie ma co psioczyć jedynie na złych katechetów. Przykład idzie z góry, a polska teologia nie jest, niestety, najwyższych lotów. Albo mówiąc inaczej: liczba wybitnych dogmatów, filozofów, znawców Ojców Kościoła zeruje się przez tych reprezentantów, którzy skupili się w swej akademickiej robocie na opisywaniu każdego kroku i gestu Jana Pawła II. Nie dziwi zatem, że prof. Konrad Szaciłowski napisał i bez problemu opublikował zmyślony artykuł o zbieraniu przez Papieża Polaka zapałek. Poza wstydem dla środowiska pozostał jeszcze niesmak u wielu, a dla niektórych radość, bo oto znalazł się kolejny dowód na upadek polskiej teologii.

Bez rewolucji programowej religii w szkole nie będzie

O ile nie dokona się gruntownego przeobrażenia programu lekcji religii, o tyle wypada pogodzić się z jej stopniowym wyrugowaniem ze szkoły.

Właściwie z obcinania jej godzin należy się wyłącznie cieszyć. W obecnym kształcie, nie liczą pewnych chlubnych wyjątków, uczniowie nie wynoszą z tych zajęć absolutnie niczego. No może poza całkowitą obojętnością w sprawach wiary. Za mało tam czegokolwiek, aby chociaż stworzyć jakichś wojujących ateistów.

Rok szkolny warto zakończyć z hukiem, choćby przez wprowadzenie zmian, które wiążą się z wyjątkowo trudną realizacją. - Zleciłam prace nad przygotowaniem rozporządzenia, które wprowadzi jedną godzinę lekcji religii od przyszłego roku szkolnego – powiedziała ministra edukacji Barbara Nowacka. A zatem, jeśli rozporządzenie wejdzie w życie, szkoły będą zmuszone od nowa układać swój plan pracy. Ponadto katecheci nie będą pewni tego, czy uda im się utrzymać swoje posady, a ewentualne nauczanie religii w grupach międzyklasowych lub międzyoddziałowych stanie się nie lada wyzwaniem.

Pozostało 92% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich