Po stronie liberałów najtrudniej będzie zastąpić w Parlamencie Europejskim Jerzego Buzka, Jana Olbrychta i Różę Thun. Premier Buzek był pierwszym Polakiem na jednym z najbardziej eksponowanych stanowisk w Unii. Wykazał się energią, zaangażowaniem i kompetencją. Tak się ocenia jego rolę w Europie, przez co jego osoba w kręgach międzynarodowych spotyka się zwykle z wyrazami wyjątkowego szacunku. Czy mógł dalej pełnić z pożytkiem dla Polski mandat? Pewnie tak, choć trudno się obronić przed racjonalnym argumentem o potrzebie zmiany pokoleniowej w Brukseli. Jan Olbrycht, wybitny specjalista od europejskich finansów i budżetu Unii mógł jeszcze w Brukseli zostać. Cóż, można mieć nadzieję, że dostanie szansę w polskiej polityce. Róża Thun to jeszcze inny przypadek. Jedna z najbardziej ustosunkowanych politycznie polskich posłanek przegrała europarlament na skutek zmiany barw partyjnych. Gdyby nie słaby wynik wyborczy Polski, grałaby pewnie w naszej delegacji jedną z czołowych ról.
Czytaj więcej
To symboliczne, że Jerzy Buzek i Leszek Miller, którzy wprowadzili Polskę do Unii Europejskiej, kończą kariery polityczne tego samego dnia, przemawiając wspólnie w Parlamencie Europejskim. To zarazem koniec pewnej epoki. Dobrze by było, żeby opuszczając Strasburg i Brukselę, mogli przekazać stery dalszej integracji w młode ręce.
Kto ich zastąpi? Średnio widzę następców. Przed wchodzącymi w ich buty liderami listy Platformy czy merytorycznie przygotowanym Michałem Koboską naprawdę sporo pracy, by skutecznie zyskać europarlamentarną renomę.
Wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego: Na prawicy w miejscu IQ – kilowaty
Sytuacja po prawej stronie wygląda dużo gorzej. Dystansując się do ich poglądów, bo nie zawsze było mi z nimi po drodze, to muszę napisać, że prawica straciła najwięcej ludzi o realnych kompetencjach i europejskim formacie. To z jednej strony duet profesorski Ryszard Legutko i Zdzisław Krasnodębski, z drugiej Ryszard Czarnecki i Jacek Saryusz-Wolski. Cokolwiek by o tych pierwszych nie powiedzieć, byli to ludzie o pewnym horyzoncie intelektualnym, cenieni w Brukseli, wnoszący wkład do europejskiego dialogu. Można było z nimi polemizować, ale nie trzeba było się za nich wstydzić. W przypadku Czarneckiego i Saryusza – inaczej. Ich główną kompetencją było doświadczenie, sprawne obracanie się w brukselskich labiryntach i spora aktywność.