PiS w ciągu pierwszych miesięcy spędzonych w opozycji wpada w tę sama pułapkę, w którą wpadała po 2015 roku obecna większość rządząca, nadużywając wielkich słów na opisywanie rzeczywistości, w której władzę sprawują „oni”, a nie „my”. Co chwila padają więc słowa o „końcu demokracji”, „białoruskich standardach”, „łamaniu prawa i konstytucji". Ba – powstał nawet Komitet Obrony Więźniów Politycznych stworzony przez byłego wiceszefa MSWiA, który jednak, po ułaskawieniu Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, stracił rację bytu.
Czytaj więcej
PiS przygotowało prezesa do zeznań, a członkowie komisji nie przygotowali się do kluczowych obrad. Jarosław Kaczyński podczas obrad komisji ds. Pegasusa robił, co chciał i mówił, ile chciał. Rangę komisji obniżyli jej przedstawiciele. PiS triumfuje.
PiS jak chłopiec, który krzyczy „wilk!”
Gdyby brać słowa Jarosława Kaczyńskiego, Mariusza Błaszczaka czy Przemysława Czarnka na poważnie, to zamiast organizować konferencje prasowe w różnych miejscach, co najwyżej grypsowaliby z więziennych izolatek, a Polska zostałaby zawieszona w prawach członka Unii Europejskiej, a może nawet wyrzucona z ONZ. Jako że nic się takiego nie dzieje – bo choć rząd nie zrealizował 100 konkretów, to jednak jest to trochę za mało, by porównać go do reżimów Władimira Putina czy Aleksandra Łukaszenki – kolejne konferencje prasowe PiS wzbudzają emocje głównie już u nawet nie żelaznego, ale wręcz betonowego elektoratu tej formacji. Reszta, nawet jeśli jej nie po drodze z rządem Tuska, zachowuje się jak mieszkańcy wioski z bajki Ezopa o chłopcu, który co chwila krzyczał „wilk!”: gdy znów słyszą, że larum grają, wzruszają ramionami, ziewają lub zmieniają kanał.
Arogancja PiS i Suwerennej Polski przebija wszystko i sprawia, że większość osób niezwiązanych emocjonalnie z tym obozem pomyśli: „dobrze im tak”
„Członek się uśmiecha”, czyli dlaczego Polacy nie wychodzą na ulice w obronie PiS
Ale PiS popełnia jeszcze jeden grzech – ten, który tak bardzo zmobilizował wyborców przeciw tej partii 15 października 2023 roku. Mimo poparcia na poziomie ok. 30 proc. – a więc, co wiedzą już uczniowie szkoły podstawowej: poparcia mniej niż połowy społeczeństwa – nadal okazuje ostentacyjna niechęć i lekceważenie większości. Donald Tusk jest więc w narracji serwowanej przez PiS niemieckim agentem, Bartłomiej Sienkiewicz „podpułkownikiem Sienkiewiczem”, Adam Bodnar „rzeźnikiem praw obywatelskich”, Witold Zembaczyński właścicielem upadłej naleśnikarni, a wszyscy członkowie komisji śledczych, którzy nie są Przemysławem Czarnkiem bądź Jackiem Ozdobą, są po prostu „członkami”. Ta ostatnia uszczypliwość jest zresztą wyjątkowo dziecinna, rodem z korytarzy szkoły podstawowej, gdzie piątoklasiści chichoczą po kątach, próbując skryć rumieniec wstydu z dwuznaczności tego słowa.