Bogusław Chrabota: Morawiecki bez wotum zaufania. Jego exposé to były tylko mydlane bańki

Świetnie wiemy, że Mateusz Morawiecki jest lepszym marketingowcem niż politykiem. Ale w jego opowieści o Polsce w poniedziałek nic nie było logiczne, spójne, konsekwentne. Słowa, słowa, słowa...

Publikacja: 11.12.2023 16:17

Mateusz Morawiecki w Sejmie

Mateusz Morawiecki

Mateusz Morawiecki w Sejmie

Foto: PAP/Paweł Supernak

Czytaj więcej

Posiedzenie Sejmu. Donald Tusk zgłoszony przez większość jako kandydat na premiera

Można by mu uwierzyć, gdyby jak świeżynka właśnie wchodził do polityki. Nie ciągnął za sobą lat rządzenia. Ale – niestety – jest inaczej. Ponosi osobistą odpowiedzialność za to, co działo się w Polsce przez ostatnich osiem lat. Najpierw w roli wicepremiera, później premiera. I nie były to rządy jak z plakatu reklamowego, który pokazał w swoim exposé. Był to czas mnożenia podziałów, urzędniczych czystek, zawłaszczania i dewastacji państwa.

O czym zapomniał Mateusz Morawiecki w swoim exposé

Jakoś niewiele w tej apoteozie rządów Prawa i Sprawiedliwości było o strzelającym do Polaków zarzutami o kłamstwie smoleńskim Antonim Macierewiczu. Jego partyjnym szefie, Jarosławie Kaczyńskim insynuującym dawnym kolegom z Solidarności, że stoją tam „gdzie kiedyś stało ZOMO”. Ani słowa o ministrze sprawiedliwości, który obiecywał reformy, a dokonał najgłębszych w historii zniszczeń w polskim sądownictwie.

Obrazek, jaki namalował, to Polska, która zawdzięcza rządom PiS niespotykany w historii skok cywilizacyjny i gospodarczy. Pasmo sukcesów na każdym polu

Nie pojawił się wątek skrajnego upartyjnienia publicznych mediów. Urzędniczych przestępstw, jak inwigilacja opozycji z nielegalnym użyciem Pegasusa. Marnowania pieniędzy podatników na ekscesy w rodzaju „wyborów kopertowych”. Niespotykanego dotąd poziomu nepotyzmu w spółkach Skarbu Państwa. Psucia procesu legislacyjnego. Szerzenia ksenofobii wobec uchodźców czy nienawiści wobec sąsiadów zza Odry. Nie, tego wszystkiego i setek innych wstydliwych spraw Morawiecki w swoim wystąpieniu nie zauważył. A powinien, bo główna oś argumentacji exposé dotyczyła polityki kontynuacji, jaką proponuje na czele swojego nowego rządu. Kontynuacji tego, co wydarzyło się w kraju podczas dwóch ostatnich kadencji!

Morawiecki obiecać może wszystko…

Jednak zero zdziwień, świetnie wiemy, że jest lepszym marketingowcem niż politykiem. Obrazek, jaki namalował, to Polska, która zawdzięcza rządom PiS niespotykany w historii skok cywilizacyjny i gospodarczy. Pasmo sukcesów na każdym polu. I nawet, jeśli w jakiejś dziedzinie – jak w kwestii zatrzymania załamania demograficznego – niewiele się udało, to jego nowy rząd na pewno sobie z tym poradzi. Nowy rząd odmieni zresztą – w jego przekonaniu – cały nadwiślański świat, bo będzie miał oblicze nowej Polski: młodszej, bardziej dynamicznej i bardziej kobiecej.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: PiS żegna się z władzą. W stylu takim samym, w jakim rządził

Naprawdę? – warto spytać. Czy w istocie oznacza to odsunięcie od rządzenia krajem polityków takich jak Kaczyński, Czarnek, czy Ziobro? Czy Mateusz Morawiecki może to naprawdę Polakom obiecać? Może. Oczywiście, że może. Podobnie jak proeuropejski kurs władzy, oddanie w ręce rodziców decyzji o ścieżkach edukacji dzieci czy przeznaczenie „bonu rodzicielskiego” nawet na in vitro. Może, bo przecież wszystko to, co opowiada, to tylko zgrabne public relations, a nowego rządu nie będzie.

Gdyby naprawdę miał polityczną szansę, skład tego rządu wyglądałby zupełnie inaczej. Dlatego protestuję tu przeciw tym, którzy skaczą Morawieckiemu do oczu, pytając, czemu nie prowadził takiej polityki, kiedy naprawdę miał na to szanse. Obśmiewają go za to przedziwne, ontologiczne rozdarcie między apoteozą kontynuacji i obietnicą zmiany. Ano, nie. Nic tu nie musi być spójne. Nic logiczne. Nic konsekwentne. Mydlane bańki wypuszczone pod sejmowy sufit. Słowa, słowa, słowa. Bez pokrycia. Ot, cała bajka.

Można by mu uwierzyć, gdyby jak świeżynka właśnie wchodził do polityki. Nie ciągnął za sobą lat rządzenia. Ale – niestety – jest inaczej. Ponosi osobistą odpowiedzialność za to, co działo się w Polsce przez ostatnich osiem lat. Najpierw w roli wicepremiera, później premiera. I nie były to rządy jak z plakatu reklamowego, który pokazał w swoim exposé. Był to czas mnożenia podziałów, urzędniczych czystek, zawłaszczania i dewastacji państwa.

Pozostało 88% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich