Czytaj więcej
11 grudnia w Sejmie exposé wygłosił Mateusz Morawiecki. Sejm nie udzielił wotum zaufania rządowi Morawieckiego - "przeciw" było 266 posłów, "za" - 190. W drugim kroku konstytucyjnym jako kandydat na premiera został wskazany Donald Tusk.
Można by mu uwierzyć, gdyby jak świeżynka właśnie wchodził do polityki. Nie ciągnął za sobą lat rządzenia. Ale – niestety – jest inaczej. Ponosi osobistą odpowiedzialność za to, co działo się w Polsce przez ostatnich osiem lat. Najpierw w roli wicepremiera, później premiera. I nie były to rządy jak z plakatu reklamowego, który pokazał w swoim exposé. Był to czas mnożenia podziałów, urzędniczych czystek, zawłaszczania i dewastacji państwa.
O czym zapomniał Mateusz Morawiecki w swoim exposé
Jakoś niewiele w tej apoteozie rządów Prawa i Sprawiedliwości było o strzelającym do Polaków zarzutami o kłamstwie smoleńskim Antonim Macierewiczu. Jego partyjnym szefie, Jarosławie Kaczyńskim insynuującym dawnym kolegom z Solidarności, że stoją tam „gdzie kiedyś stało ZOMO”. Ani słowa o ministrze sprawiedliwości, który obiecywał reformy, a dokonał najgłębszych w historii zniszczeń w polskim sądownictwie.
Obrazek, jaki namalował, to Polska, która zawdzięcza rządom PiS niespotykany w historii skok cywilizacyjny i gospodarczy. Pasmo sukcesów na każdym polu
Nie pojawił się wątek skrajnego upartyjnienia publicznych mediów. Urzędniczych przestępstw, jak inwigilacja opozycji z nielegalnym użyciem Pegasusa. Marnowania pieniędzy podatników na ekscesy w rodzaju „wyborów kopertowych”. Niespotykanego dotąd poziomu nepotyzmu w spółkach Skarbu Państwa. Psucia procesu legislacyjnego. Szerzenia ksenofobii wobec uchodźców czy nienawiści wobec sąsiadów zza Odry. Nie, tego wszystkiego i setek innych wstydliwych spraw Morawiecki w swoim wystąpieniu nie zauważył. A powinien, bo główna oś argumentacji exposé dotyczyła polityki kontynuacji, jaką proponuje na czele swojego nowego rządu. Kontynuacji tego, co wydarzyło się w kraju podczas dwóch ostatnich kadencji!