Michał Płociński: Spot z Auschwitz może PiS bardzo zaszkodzić

Najnowszy spot reklamowy PiS jest wzorcem z Sèvres politycznego krindżu. Rządzący nie tylko poprawią nim frekwencję na marszu 4 czerwca, co w głowach ich sztabowców jeszcze może się wydawać świetnym planem na zwiększenie polaryzacji, ale i nadają temu marszowi międzynarodowego wymiaru, co może już PiS mocno zaszkodzić.

Publikacja: 31.05.2023 12:46

Rzecznik PiS Rafał Bochenek chyba nie rozumie do końca, jakie skutki może mieć polityczne wykorzysty

Rzecznik PiS Rafał Bochenek chyba nie rozumie do końca, jakie skutki może mieć polityczne wykorzystywanie tragedii ofiar Holokaustu

Foto: PAP/Tomasz Gzell

„Instrumentalizacja tragedii ludzi, którzy cierpieli i ginęli w niemieckim nazistowskim obozie Auschwitz – po jakiejkolwiek stronie politycznego sporu – uwłacza pamięci ofiar. To smutny, bolesny i niedopuszczalny przejaw moralnego i intelektualnego zepsucia debaty publicznej” – zareagowało błyskawicznie Muzeum Auschwitz, gdy sztab PiS przekroczył w środę rano kolejną granicę, kręcąc spot reklamowy, w którym postanowił wykorzystać tragedię Holokaustu do uderzenia w marsz 4 czerwca.

Brzmi absurdalnie? Powiem więcej: brzmi jak z serii memów w stylu: „Ale marszu 4 czerwca z Holokaustem to nie powiążesz” – a ktoś ze sztabu PiS na to: „Potrzymaj mi piwo”. Dostajemy długie ujęcia Muzeum Auschwitz, widzimy informację, ile osób tam zginęło, ile wymordowali Niemcy w Polsce, a potem bezpośrednią sugestię, że marsz 4 czerwca odbędzie się pod antysemickim hasłem „Znajdzie się komora dla Dudy i Kaczora”, bo tak napisał jeden z byłych dziennikarzy. To nie tylko jest wzorzec z Sèvres politycznego krindżu, ale i przekroczenie jakichkolwiek granic obrzydliwości. A mamy dopiero czerwiec, strach więc pomyśleć, co czeka nas na jesieni przed samymi wyborami.

Czytaj więcej

Spot PiS z Auschwitz. Jest reakcja Muzeum

Spot nawiązuje do tweeta Tomasza Lisa, który rzeczywiście takie zdanie napisał po podpisaniu przez prezydenta Andrzeja Dudą ustawy o komisji ds. badania rosyjskich wpływów. I jakby potem były naczelny „Newsweeka” się nie tłumaczył, to przyznajmy, że tweet ten jest nie do obrony. Tyle że PiS nie postanowiło go za ten tweet skrytykować, a wykorzystać politycznie, łącząc z Platformą Obywatelską, do której sympatii Lis nigdy nie krył. A jeszcze większy problem w tym, że tak samo postanowiło wykorzystać politycznie tragedię Holokaustu, jakby niczego się nie ucząc na swoich poprzednich błędach. Rzecznik PiS Rafał Bochenek chyba nie rozumie do końca, jakie to może mieć skutki.

A dodajmy jeszcze, że Tomasz Lis nie jest żadnym politykiem Platformy, jedynie jej sympatykiem. I żadnym poważnym dziennikarzem, a raczej dziennikarskim emerytem po kilku wylewach, podążającym niestety utartą ścieżką Mariusza Maksa Kolonki. Jednak w sztabie PiS widocznie wyznają zasadę, że jak się chce PO uderzyć, kij się znajdzie. Szczególnie jak ktoś „potrzyma piwo”.

Można oczywiście dywagować, dlaczego sztabowcy PiS tak usilnie próbują zwiększyć frekwencję na marszu 4 czerwca – bo tym przecież skończą się takie próby atakowania tej inicjatywy. Ale nawet jeśli założyć, że silna polaryzacja, więc co za tym idzie – zapędzanie opozycyjnych wyborców pod parasol Donalda Tuska rozłożony nad pl. Zamkowym 4 czerwca, może być dla PiS opłacalna (w końcu opłacalna była m.in. podczas wyborów prezydenckich 2020 roku), to przecież wykorzystywanie trudnych tematów pamięci nigdy dla PiS nie kończyło się dobrze – co najmniej na arenie międzynarodowej. Ale to widocznie aspekt, którego polska prawica kolejny już raz nie docenia.

I to może naprawdę dziwić, bo właśnie w dzisiejszych realiach wojny toczącej się tuż za przy naszej granicy i konieczności utrzymywania bardzo bliskich relacji z USA, rozpętywanie kolejnej katastrofy wizerunkowej może być dla PiS bardzo kosztowne. Nawet bardziej niż wcześniej rozpętywanie katastrofy wokół nowelizacji ustawy o IPN, we względnie spokojnych czasach. Już samo „lex Tusk” może taki efekt wywołać za Oceanem, szczególnie że – jak celnie napisał Marcin Kędzierski, były prezes Klubu Jagiellońskiego – PiS nie docenia, jak uważnie słuchana jest wśród amerykańskich elit demokratycznych Anne Applebaum, żona Radka Sikorskiego. A teraz jeszcze do „lex Tusk” postanowiło dorzucić instrumentalizację tragedii ofiar Holokaustu.

PiS nie tylko zaprzepaszcza cały ten kapitał soft power, jaki zbudowaliśmy sobie, pomagając Ukrainie, ale i ponownie daje sobie przyprawić autokratyczną i antysemicką gębę

Tym samym PiS nie tylko zwiększa frekwencję na marszu 4 czerwca, co w głowach ich sztabowców może się wydawać świetnym planem na ustawienie przeciwnika w wygodnym dla siebie narożniku, ale i jeszcze mocniej nadaje temu marszowi międzynarodowego wymiaru. I wygląda na to, że znowu na własne życzenie zostanie postawiony do pionu przez amerykańskich sojuszników, jak w przypadku próby uciszenia TVN, co na pewno znowu bardzo spodoba się jego własnym wyborcom – nie wiedzieć do końca czemu, wierzącym wciąż w sprawczość i jego rządów…

Przy tym PiS nie tylko zaprzepaszcza cały ten kapitał soft power, jaki zbudowaliśmy sobie, pomagając Ukrainie, ale i ponownie daje sobie przyprawić autokratyczną i antysemicką gębę. I nawet jeśli ta druga nie jest prawdziwa, znowu robi wiele, by cały świat w nią uwierzył. Jeśli więc porównywać politykę do szachów, to PiS kolejny już raz zastawia pułapkę na samego siebie. Iście genialny gambit.

„Instrumentalizacja tragedii ludzi, którzy cierpieli i ginęli w niemieckim nazistowskim obozie Auschwitz – po jakiejkolwiek stronie politycznego sporu – uwłacza pamięci ofiar. To smutny, bolesny i niedopuszczalny przejaw moralnego i intelektualnego zepsucia debaty publicznej” – zareagowało błyskawicznie Muzeum Auschwitz, gdy sztab PiS przekroczył w środę rano kolejną granicę, kręcąc spot reklamowy, w którym postanowił wykorzystać tragedię Holokaustu do uderzenia w marsz 4 czerwca.

Brzmi absurdalnie? Powiem więcej: brzmi jak z serii memów w stylu: „Ale marszu 4 czerwca z Holokaustem to nie powiążesz” – a ktoś ze sztabu PiS na to: „Potrzymaj mi piwo”. Dostajemy długie ujęcia Muzeum Auschwitz, widzimy informację, ile osób tam zginęło, ile wymordowali Niemcy w Polsce, a potem bezpośrednią sugestię, że marsz 4 czerwca odbędzie się pod antysemickim hasłem „Znajdzie się komora dla Dudy i Kaczora”, bo tak napisał jeden z byłych dziennikarzy. To nie tylko jest wzorzec z Sèvres politycznego krindżu, ale i przekroczenie jakichkolwiek granic obrzydliwości. A mamy dopiero czerwiec, strach więc pomyśleć, co czeka nas na jesieni przed samymi wyborami.

Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich