Gdy miesiąc temu prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełeński zakończył wizytę w Polsce, wśród części opinii publicznej dał się usłyszeć głos zawodu: Nie przeprosił za Wołyń. Taka dobra była do tego okazja, a tego nie zrobił.
Mój redakcyjny kolega Jerzy Haszczyński, napisał wówczas, że w czasie, gdy Rosja atakuję Ukrainę, nie powinniśmy zmuszać Kijowa do rozliczenia tej sprawy, bo teraz najważniejsze jest zwycięstwo na froncie. Ale elity w Kijowie powinny zrobić to same, bo – jak argumentował Haszczyński – „Trudno pogodzić odsyłanie Putina do Hagi z jednoczesnym wychwalaniem Bandery. Trudno domagać się nazywania zbombardowania przez Rosjan budynku pełnego ukraińskich cywilów ludobójstwem, jednocześnie zaprzeczając, że rzeź dziesiątek tysięcy polskich cywilów żadnym ludobójstwem nie była”.
Co Kościół myśli o Wołyniu?
Zupełnie nowym głosem w dyskusji o historycznych zaszłościach między Polakami a Ukraińcami była homilia, którą wygłosił w środę na Jasnej Górze przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski (KEP) abp Stanisław Gądecki. Jego kazanie do pielgrzymów z okazji Święta 3 Maja składało się z trzech wątków. W pierwszym poruszał konstytucję z 1791 roku, dzięki któremu Polacy odzyskali poczucie godności. Przypomniał również o ciążących na osobach wierzących obowiązkach troski o dobro publicznej w demokracji. W drugiej części przypominał dzieje rodziny Ulmów w związku za zaplanowaną na jesień beatyfikacją.
Czytaj więcej
Ukraina ma trafić do Unii Europejskiej, wyznając europejskie wartości. Kluczenie w sprawie ludobójstwa na Wołyniu się wśród nich nie mieści.
W trzeciej mówił właśnie o pojednaniu polsko-ukraińskim. Przewodniczący KEP podkreślał moralną różnicę między przebaczeniem a pojednaniem. Przebaczenie poprzedza pojednanie – przypominał. Nawet jeśli nie ma możliwości pełnego pojednania, można liczyć na pewne doświadczenie wewnętrzne, decyzję woli, przebaczenie swojemu winowajcy.