Podczas kongresu, który odbędzie się 3 maja, partia Solidarna Polska zmieni nazwę na Suwerenna Polska. To nie tylko zmiana profilu programowego tego ugrupowania, ale i całkowite poddanie się Prawu i Sprawiedliwości. Nikt przecież na serio nie może oczekiwać, że w ciągu niespełna sześciu miesięcy najzdolniejszy nawet polityk jest w stanie wylansować nową nazwę ugrupowania i przekroczyć próg wyborczy. Zmiana nazwy to potwierdzenie, że ludzie Zbigniewa Ziobry wystartują w wyborach z list PiS.
Nikt jednak nie lubi poddawać się bezwarunkowo, więc przy okazji Ziobro postanowił pokazać, że będzie budował jeszcze radykalniejsze niż dotąd skrzydło eurosceptyczne. To także znak postępującego konfliktu z ekipą Mateusza Morawieckiego, która stara się trzymać w rękach unijną flagę i udawać, że nasze relacje ze Wspólnotą są poprawne. Takie manewry są wygodne dla Jarosława Kaczyńskiego, który sprawnie rozgrywa skłócone skrzydła i stara się monopolizować prawicę, choć ostatnio wychodzi mu to coraz gorzej, zapewne ze względu na stan zdrowia. Ale kampania wyborcza to nie jest moment na bujanie łódką. Skoro więc Ziobro zamierza prowadzić działania wyraźnie eurosceptyczne, PiS będzie musiał wejść z nim w spór (trudno sobie wyobrazić coś bardziej ryzykownego w kampanii) albo oddać pole i przymknąć oczy na polexitową retorykę.
Czytaj więcej
To już przesądzone. Suwerenna Polska zastąpi Solidarną Polskę. I to już w trakcie majówki. PiS przygląda się temu bardzo uważnie.
Ze strony ministra sprawiedliwości to strategia obliczona na lata. Ma doprowadzić do przejęcia jak największego kawałka prawicowego tortu, kiedy już prezes Kaczyński uda się na polityczną emeryturę. Dlatego własna partia nie ma dla niego kompletnie żadnego znaczenia, a tym bardziej jej nazwa. To tylko proporzec, pod którym gromadzi kadry na przyszłość. W tej kalkulacji nie ma miejsca na samodzielny start i ryzyko tułaczki po obrzeżach polityki.
Oczywiście może być i tak, że politykom PiS cierpliwość się wyczerpie. Ale przecież nie zaryzykują utraty nawet jednego punktu procentowego poparcia z powodu samodzielnego startu SP. Muszą więc znosić swojego koalicjanta i starać się neutralizować go na listach wyborczych w okręgach. Tam jednak ekipa Ziobry może okazać się naprawdę suwerenna i na dobre zapomnieć o solidarności.