Tragedia w Przewodowie pokazała, że Polska nie jest chroniona przed rakietami ze wschodu. Zagrożone jest nie tylko bezpieczeństwo naszego kraju, ale i świata: niekontrolowany ciąg wydarzeń może doprowadzić do konfliktu na skalę globalną. Właśnie dlatego Niemcy zaproponowały wzmocnienie ochrony Polski myśliwcami Eurofighter i bateriami Patriot. Na ofertę eurofighterów nie było odpowiedzi. W sprawie patriotów po wstępnej, pozytywnej reakcji, Niemcy zostali zaskoczeni wywiadem Jarosława Kaczyńskiego dla PAP z propozycją rozmieszczenia ich w Ukrainie.
Polskie władze doskonale wiedzą, że to jest nierealne. Baterie muszą być obsługiwane przez setki niemieckich żołnierzy, bo Ukraińcy tego nie potrafią. Oznaczałoby to wciągnięcie Niemiec, a więc i NATO, w wojnę z Rosją. Nie ma na to zgody nie tylko Niemców i Amerykanów, ale i Polaków.
Czytaj więcej
Szef MON proponuje, aby Niemcy swoje baterie Patriot przekazali na Ukrainę, a nie do Polski. Spór o rozmieszczenie baterii Patriot zaognił relacje z Niemcami, ale pomiędzy MON, a Pałacem Prezydenckim.
Gdyby zresztą rząd PiS poważnie myślał o takim scenariuszu, przedstawiłby go w Berlinie kanałami dyplomatycznymi.
Chodzi wyłącznie o grę wyborczą. Kaczyński od miesięcy wini Niemcy za coraz trudniejszą sytuację gospodarczą kraju, więc obecność nawet w symbolicznej postaci Bundeswehry nad Wisłą jest nie do zaakceptowania. Sprzeciw wobec propozycji Niemiec, który godzi w obronność Polski, ma wyłącznie cel polityczny. Chodzi o wygraną w przyszłorocznych wyborach.