Jerzy Haszczyński: Czy Polacy doświadczą tego, co kijowianie

Putin jest gotów wplątać w swoją wojnę i innych. Daje do zrozumienia, a w tej sprawie można mu wierzyć: „jeżeli ja mam przegrać, niech przegrają wszyscy”.

Publikacja: 06.03.2022 21:00

Ukraiński żołnierz w pobliżu Kijowa

Ukraiński żołnierz w pobliżu Kijowa

Foto: AFP

Prawie wszyscy Ukraińcy, z którymi się przez 11 dni spotykałem, rozmawiałem, których przede wszystkim słuchałem, zostali tam. W Kijowie i okolicach. Ja już jestem w Warszawie.

Trudno się postawić w ich roli. Ludzi, których dopadła wojna prowadzona przez Putina pod szalonymi hasłami denazyfikacji, obalenia władz, ubezwłasnowolnienia narodu, odebrania suwerenności państwu. 

Czytaj więcej

Ambasador USA: Putin może rozszerzyć konflikt na Europę. Jesteśmy gotowi się bronić

Każdego dnia od jej wybuchu coś im odbierano, najpierw poczucie bezpieczeństwa, noce zaczęli spędzać w schronach. Zamknięto sklepy, wydłużała się godzina policyjna, wyrastały kolejne barykady, wzrastała nerwowość ochotników przeszukujących samochody. Spokojnym wcześniej znajomym załamywał się głos, gdy mówili o przyszłości. Pojawiał się lęk przed każdym, kto szedł pustą ulicą, mógł być sabotażystą, kolaborantem. W cywilnym ubraniu wszyscy wyglądają podobnie. Ja też, nie miałem kamizelki czy hełmu z napisem „Press”. Byłem wielokrotnie kontrolowany. Przez ochotników z obrony miasta, policjantów, funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa. Byli zazwyczaj nieufni, polski paszport i legitymację prasową może mieć każdy. Atmosfera się rozluźniała, gdy wypowiadałem kilka zdań nadwiślańską polszczyzną. – Polak! Nikt nam nie pomaga tak jak Polacy – mówili z wdzięcznością.

Z jednej strony: duma z tego, że opór jest silny, że Putinowi nie udał się blitzkrieg, czołgi nie wjechały na Majdan. Że Zełenski bohatersko stoi na czele narodu.

Z drugiej: poczucie egzystencjalnego zagrożenia. Na głowę może spaść rakieta, ktoś może wziąć na cel. Najbardziej to odczuwają ci, co budowali niezależną państwowość. Jeżeli Rosjanie wejdą do stolicy, zaczną ich szukać. Niewiele wiadomo o czarnej liście Kremla, ale wielu jest pewnych, że się na niej znalazło. Niektórzy prominentni przedstawiciele elit nie chcieli się wypowiadać pod nazwiskiem, a część z tych, do których dzwoniłem, nie zdradzała, gdzie są. 

Doświadczenia kijowian mogą się stać naszymi doświadczeniami

Czasem pojawiał się optymizm: Zachód wprowadza kolejne sankcje, dołączają się nowe państwa, nowe wielkie firmy. Ale zaraz znikał. Putin nie tylko nie przerywa wojny, ale czyni ją jeszcze okrutniejszą. Gra o wszystko. O wszystko, o przetrwanie, walczą też przywódcy i elity Ukrainy. Chcieliby się natychmiast znaleźć pod parasolem ochronnym NATO i UE. Ale mimo zmiany nastawienia polityków starego Zachodu, mimo wyrazów solidarności zachodniej opinii publicznej, to się natychmiast nie stanie. 

Gorzej – to się raczej nie stanie do końca tej wojny. 

Jeszcze gorzej – tym razem dla tych, którzy teraz czują się bezpiecznie, bo nie są w Ukrainie: Putin jest gotów wplątać w swoją wojnę i innych. Daje do zrozumienia, a w tej sprawie można mu wierzyć: „jeżeli ja mam przegrać, niech przegrają wszyscy”. 

Doświadczenia kijowian mogą się stać naszymi doświadczeniami. Nie wiemy nawet, czy to, co robimy w czasie ataku Rosji na Ukrainę, ma na to wpływ.

Prawie wszyscy Ukraińcy, z którymi się przez 11 dni spotykałem, rozmawiałem, których przede wszystkim słuchałem, zostali tam. W Kijowie i okolicach. Ja już jestem w Warszawie.

Trudno się postawić w ich roli. Ludzi, których dopadła wojna prowadzona przez Putina pod szalonymi hasłami denazyfikacji, obalenia władz, ubezwłasnowolnienia narodu, odebrania suwerenności państwu. 

Pozostało 88% artykułu
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Powódź w Polsce. Ktoś tu gra na polityczną polaryzację
Komentarze
Michał Szułdrzyński: A co, jeśli skan tęczówki wpadnie w oko przestępcom?
Komentarze
Michał Płociński: Donald Tusk może gorzko pożałować swojego uspokajania ws. powodzi
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Komisja bez politycznej mocy. Nie rząd, lecz znowu sekretariat Europy
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Wypadek na Trasie Łazienkowskiej, wypadek na A1, czyli zgubne skutki „trybu Boga”