Najpierw wiadomość zła. „Jeśli polskiemu rządowi nie podobają się obowiązki wynikające z członkostwa w Unii Europejskiej, powinien przygotować się do jej opuszczenia" – napisał opiniotwórczy „Financial Times". Trudno o bardziej wyrazisty znak, że żarty się skończyły. Polski rząd za niewykonywanie wyroków TSUE może zostać ukarany finansowo w ramach procedury „pieniądze za praworządność". To za te pieniądze chciano budować Polski Ład i wygrywać wybory. Ale unijni politycy nie chcą już wpłacać składki na budowanie autorytaryzmu – ani w Polsce, ani w innych krajach.
Ta sytuacja została wyhodowana przez obóz Zbigniewa Ziobry przygotowujący antydemokratyczne zmiany wymiaru sprawiedliwości. To resort sprawiedliwości jest odpowiedzialny za kolejne kompromitujące nasz kraj wyroki TSUE. Ale PiS zlekceważyło działania kasty „chłopców Zbyszka" i teraz albo się będzie musiało wycofać, tracąc twarz, albo – jak podpowiada „Financial Times" – opuścić Unię.
To zresztą nie tylko brak refleksu. Politycy PiS coraz mniej lubią Unię. Sa przekonani, że złośliwie rzuca im kłody pod nogi w zbożnym dziele budowania krainy prawie powszechnej szczęśliwości. Nie rozumieją, że ponaciągali wszystkie nici łączące nas z Unią tak, że te drżą w przerażeniu. Najlepiej wyraziła to marszałek Witek, wypominając wyborcom, że biorą 500+, a krytykują rząd i „warto by się było unieść honorem i od tego wrednego rządu PiS tego nie brać. Tu jest Polska, a nie Unia". Czy to zapowiedź uzależnienia wypłaty 500+ od zaświadczenia o tym, na kogo oddało się głos?
Teraz wiadomość dobra. Zawieszenie ośmiu członków zarządu SLD i konflikt między jednoczącymi się pieczołowicie partiami. To daje PiS szanse na doraźne sojusze w głosowaniu Polskiego Ładu, a być może nie tylko. „Dziel i rządź" jest przecież zasadą uniwersalną zarówno dla imperatorów, jak i dla prezesa. Ale żeby być sprawiedliwym, to także dobra wiadomość dla Donalda Tuska, który odcinając kolejny plasterek salami i zapisując nowy klub na lewicy do obozu liberalnego anty-PiS-u, może skutecznie zamknąć Czarzastemu drogę do jakichkolwiek porozumień wyborczych w centrum. Czyżby Tuskowi doradzał Leszek Miller? Dla samej Lewicy jest to jednak wiadomość zdecydowanie zła, bo proces budowania trzeciej opcji ideowej na polskiej scenie zostałby w ten sposób skutecznie zablokowany (zanim na dobre się rozpoczął). I znów wyborcy zostaliby skazani na mglisty wybór między Polską solidarną i liberalną.
Konflikt i ewentualny rozłam na Lewicy nie pomoże jednak PiS, jeśli brnąć będzie w konflikt z Unią. Partia prezesa Kaczyńskiego uwarunkowała bowiem politykę wewnętrzną i własne sukcesy wyborcze od obecności w Unii, którą teraz tak pracowicie zwalcza. I to jest wiadomość najgorsza. Niestety, nie tylko dla PiS, ale dla nas wszystkich.