Na początku tygodnia poznaliśmy zestaw danych z gospodarki Polski za wrzesień. Na minusie w ujęciu rok do roku były wszystkie najważniejsze statystyki: dynamika produkcji przemysłowej, budowlano-montażowej i sprzedaży detalicznej towarów, ale to właśnie te ostatnie dane wzbudziły najwięcej emocji, a wręcz niedowierzania i szoku. GUS zaraportował bowiem spadek aż o 3 proc. rok do roku, podczas gdy konsensus prognoz ekonomistów według ankiety „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” wynosił ponad 2 proc. na plusie. Żaden z analityków nie spodziewał się ujemnej dynamiki – której nie widziano w Polsce jeszcze w tym roku. W poprzednich miesiącach, w zależności od miesiąca, sprzedaż detaliczna była o 2,5-6 proc. wyższa niż w analogicznym miesiącu rok wcześniej.
W porównaniu z sierpniem, we wrześniu odnotowano tąpnięcie sprzedaży towarów o 5,7 proc. Za wyjątkiem efektów związanych ze świętami oraz naprawdę szokowych wydarzeń (typu lockdowny) takie wahnięcia się nie zdarzają, a i w pandemii były one rzadkie. Dość powiedzieć, że spadek o 5,7 proc. miesiąc do miesiąca był największy spośród danych wrześniowych od przynajmniej kilkunastu lat. Nie licząc tąpnięć „poświątecznych” wynikających z efektów bazy (duży wzrost sprzedaży przed Bożym Narodzeniem i Wielkanocą i potem spadek miesiąc do miesiąca w styczniu i kwietniu), takiego spadku nie mieliśmy od blisko dziewięciu lat.
Uwagę przyciąga fakt, że spadek sprzedaży o 3 proc. rok do roku i 5,7 proc. miesiąc do miesiąca nie wynikał z wyjątkowego pogorszenia sytuacji w jakiejś konkretnej branży, był raczej rozlany po większości kategorii – od słabo przędących już od dłuższego czasu dóbr trwałych (meble, sprzęt RTV/AGD), poprzez paliwa, po żywność.
Sprzedaż detaliczna ostro w dół. Co się stało?
Powstaje więc pytanie: co się stało? „Problem” polega na tym, że… w zasadzie nic szczególnego. Logicznie, jeden z tropów prowadzi do powodzi, która dotknęła południowy zachód kraju w połowie września. Tyle że mimo wszystko była ona dość ograniczona terytorialne. Na przykład analiza danych kartowych wykonana przez ekonomistów Santander Banku sugeruje, że nie usprawiedliwia to aż takiej skali spadku sprzedaży, nawet uwzględniając pewne defekty tej metody wnioskowania (np. brak wglądu w transakcje gotówkowe).