W latach 90. wydawało się, że ogromne hipermarkety z dziesiątkami tysięcy produktów na półkach zdominują rynek i wyeliminują z niego wszystkich pozostałych. Po latach szybkiego rozwoju klienci zaczęli się od nich jednak odwracać, bo wolą robić zakupy mniejsze, ale częściej i możliwie blisko domu.
Czyżbyśmy byli teraz świadkami kolejnego odwrócenia trendu? Na takie prognozy za wcześnie, niemniej wyniki półroczne, jeśli chodzi o frekwencję w sklepach, są zaskoczeniem. Ruch w sklepach spożywczych w tym okresie wzrósł o 5,5 proc. – wynika z analizy zachowań 1,5 mln konsumentów na podstawie ruchu ich smartfonów, co prześledziła firma Proxi.cloud. „Rzeczpospolita” poznała te wyniki jako pierwsza.
Hipermarkety lepsze niż dyskonty. Porażka Lidla i Biedronki
– Duży wpływ na wzrost miał skok ruchu odpowiednio w hipermarketach (10,4 proc.) i sklepach convenience (9,2 proc.), na co w tym wypadku mogły rzeczywiście mieć duży wpływ mistrzostwa Europy w piłce nożnej – mówi Miłosz Sojka z Proxi.cloud. – Dodatkowo, jeżeli spojrzymy na czas spędzony na zakupach, zauważymy nieznaczny, ale jednak, spadek 0,1 proc. Tak samo jeżeli spojrzymy na średni łączny czas poświęcony na zakupy spożywcze przez konsumenta, który spadł o 0,4 proc. Tak wielowymiarowa analiza sugeruje, że najbliższa prawdy jest teza, iż konsumenci mimo wszystko robią zakupy podobnie, jak miało to miejsce w roku poprzedzającym – dodaje
– Konsumenci woleli wybrać się hipermarketów, robiąc w nich wszystkie niezbędny zakupy, aby pozostały wolny czas spędzać na oglądaniu meczów, uzupełniając jedynie najpilniejsze potrzeby w najbliższych sklepach convenience. Oczywiście, ponieważ rozpatrujemy tutaj perspektywę półroczną, nie można całego wzrostu wytłumaczyć turniejem piłkarskim, jednak na pewno miał on wpływ na końcowe wyniki – dodaje Mateusz Chołuj z Proxi.cloud.