Bruksela ma do rozwiązania najpierw problem rolników, potem przewoźników

Unia Europejska będzie pomagać Ukrainie w wojennym funkcjonowaniu i potem w odbudowie. Musi jednak bronić interesów swoich grup zawodowych.

Aktualizacja: 23.01.2024 06:04 Publikacja: 23.01.2024 03:00

Widzimy, że regionalny wpływ handlu lub eksportu ukraińskich produktów rolnych jest bardzo nierównom

Widzimy, że regionalny wpływ handlu lub eksportu ukraińskich produktów rolnych jest bardzo nierównomiernie rozłożony – mówił w „FT” Valdis Dombrovskis, wiceprzewodniczący KE

Foto: Valeria Mongelli / AFP

Komisja Europejska prawdopodobnie w tym tygodniu zaproponuje przedłużenie na kolejny rok rozporządzenia pozwalającego na bezcłowy import produktów rolno-spożywczych z Ukrainy.

– Musimy zapewnić pomoc Ukrainie w kontekście wojny z Rosją. Ale z drugiej strony uwzględnić, jaki to ma wpływ na sektor rolny w UE – powiedział w poniedziałek Eric Mamer, rzecznik prasowy Komisji Europejskiej (KE).

Czytaj więcej

Ocieplenie w Kijowie. Donald Tusk obiecał Ukraińcom wsparcie

Hamulec awaryjny Komisji Europejskiej

Na łamach „Financial Times” wypowiedział się w tej sprawie Valdis Dombrovskis, wiceprzewodniczący KE odpowiedzialny za politykę handlową. – Zastanowimy się, w jaki sposób możemy zapewnić dodatkowe gwarancje Polsce i innym państwom członkowskim, a jednym ze sposobów na to jest wprowadzenie zabezpieczeń dla poszczególnych krajów. Widzimy, że regionalny wpływ handlu lub eksportu ukraińskich produktów rolnych jest bardzo nierównomiernie rozłożony. Odczuwają go przede wszystkim kraje bezpośrednio sąsiadujące, podczas gdy nie powoduje on większych zakłóceń na rynku UE jako całości – powiedział Łotysz.

Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że może zostać wprowadzona klauzula bezpieczeństwa pozwalająca na szybkie, w ciągu trzech tygodni, wprowadzenie zakazu wwozu produktu, którego import powoduje zaburzenia cenowe na rynku nawet jednego państwa UE. Obecnie jest to możliwe tylko, gdy zaburzenia dotyczą rynku całej Wspólnoty i procedura jest znacznie dłuższa niż trzy tygodnie. W nowym rozporządzeniu taki szybki zakaz obowiązywałby maksimum cztery miesiące, a w tym czasie KE dokonałaby głębokiej analizy i zdecydowała, czy zakaz utrzymywać dłużej, czy go znieść.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Tusk w Kijowie. Wymiar symboliczny jednoznaczny, teraz potrzeba traktatu z Ukrainą

Wypowiedź Dombrovskisa została od razu skomentowana przez rzecznika KE jako jeden z głosów w trwającej dyskusji i przypomniano, że decyzje w Komisji zapadają kolegialnie. Jednak w praktyce wiadomo, że w tak wrażliwych kwestiach jak pomoc dla Ukrainy liczy się ostatecznie zdanie przewodniczącej Ursuli von der Leyen i w dużym stopniu właśnie Dombrovskisa, który nadzoruje politykę handlową i jest jednym z najbardziej doświadczonych komisarzy – zasiada w Komisji od 2016 r.

Zdecydowanie mniej liczy się zdanie Janusza Wojciechowskiego, komisarz ds. rolnych, który właściwie sam skazał się na izolację, otwarcie forsując interesy rządu PiS.

Taka zmiana rozporządzenia byłaby gestem wielkiej życzliwości wobec rządu Donalda Tuska, który w przeciwieństwie do ekipy PiS od razu aktywnie włączył się w prace nad rozwiązaniem problemów ukraińskich. Nie wiadomo jeszcze co prawda, czy Polska nad przedłużeniem rozporządzenia zagłosuje, ale to w praktyce bez znaczenia – decyzja jest podejmowana większością głosów.

Czytaj więcej

Co dalej z ukraińskim zbożem? Warszawa przekonała Brukselę

Kontrola granic na wzór Bułgarii i Rumunii

Natomiast sami polscy dyplomaci przyznają w nieoficjalnych rozmowach, że choć zaangażowanie w rozmowy z Ukrainą i Komisją daje efekty w postaci proponowanych klauzul bezpieczeństwa, to klucz do złagodzenia problemu nadmiernego importu produktów rolno-spożywczych leży w Warszawie i Kijowie. To w dwustronnych ustaleniach powinno się wypracować mechanizm kontrolowania ukraińskiego eksportu, tak jak dzieje się to w przypadku Bułgarii i Rumunii.

Te dwa kraje też początkowo narzekały na import z Ukrainy, ale ostatecznie zaprzestały blokowania przedłużenia rozporządzenia, by wynegocjowały z Ukrainą system pozwoleń dla eksporterów. Inaczej niż Polska pod rządami PiS, a także Węgry i Słowacja. Te dwa ostatnie kraje jednak, w przeciwieństwie do Polski, nie ukrywają nawet swojej niechęci wobec Ukrainy i prorosyjskich sympatii.

Czytaj więcej

Polska największym w UE i drugim na świecie partnerem handlowym Ukrainy

Drogowe wątpliwości Unii Europejskiej

Obok sporu o producentów rolnych kolejną kwestią do załatwienia między Polską a Ukrainą, z udziałem UE, jest protest polskich przewoźników. On rozpoczął się niedługo przed wyborami i rząd PiS w ogólnie nie był zainteresowany jego rozwiązaniem. Tutaj sytuacja jest nieco mniej jasna niż w przypadku rolników. Jeśli chodzi o import, to sama KE przyznaje, że do pewnych zaburzeń dochodzi. Ale pomoc Ukrainie jest takim dobrem, że należy ten bezcłowy import utrzymać, wprowadzając tylko pewne klauzule bezpieczeństwa. Natomiast jeśli chodzi o transport, nie ma nawet jasnych danych, czy polscy przewoźnicy faktycznie cierpią z powodu wpuszczenia ukraińskich przewoźników na unijny rynek.

Sama Ukraina utrzymuje, że po pierwsze, Polacy tak naprawdę stracili na przewozach do Białorusi i Rosji – teraz ich już nie ma z powodu sankcji – i chcieliby nadmiarowo skorzystać na przewozach z Ukrainą, żeby sobie to skompensować.

Czytaj więcej

Ukraińcy chcą być potęgą przewozową. Mimo wojny inwestują we flotę

Po drugie, sami nie chcą jeździć w głąb Ukrainy, interesuje ich tylko przewiezienie towaru na drugą stronę granicy i zostawienie tam w rękach ukraińskich przewoźników, którzy mają pojechać na mniej bezpieczny wschód kraju. Po trzecie, Kijów argumentuje, że zjawisko kabotażu (przewozów między państwami UE, których Ukraińcy nie mogą dokonywać) jest wyolbrzymiane i jeśli Polska ma dowody, to powinna je przedstawić.

Wreszcie po czwarte, bronią systemu e-kolejki, która z kolei przez stronę polską jest przedstawiana jako nieprzejrzysta i uprzywilejowująca ukraińskich przewoźników.

Polscy dyplomaci, z którymi rozmawiała „Rzeczpospolita”, przekonują, że straty są realne, ale przyznają, że z danymi jest problem: inne przedstawia Polska, a inne Ukraina, i Komisji trudno jest zdecydować, jak wygląda sytuacja. W tym narzekaniu na Ukraińców polskiej stronie nie pomaga fakt, że przez lata to nasi kierowcy dumpingiem placowym wypierali z rynku unijnego przewoźników innych państw UE i teraz przewozy na wspólnym rynku są praktycznie zdominowane przez polskie firmy. W tej sprawie też jednak może dojść do osiągnięcia jakichś udogodnień dla polskich przewoźników, bo Polska zaczęła wreszcie w tej sprawie rozmawiać i z KE, i z Ukrainą.

Komisja Europejska prawdopodobnie w tym tygodniu zaproponuje przedłużenie na kolejny rok rozporządzenia pozwalającego na bezcłowy import produktów rolno-spożywczych z Ukrainy.

– Musimy zapewnić pomoc Ukrainie w kontekście wojny z Rosją. Ale z drugiej strony uwzględnić, jaki to ma wpływ na sektor rolny w UE – powiedział w poniedziałek Eric Mamer, rzecznik prasowy Komisji Europejskiej (KE).

Pozostało 95% artykułu
Gospodarka
Największy kryzys wizerunkowy w historii MFW. Jednak będzie powrót do Rosji
Gospodarka
Odbudowa po powodzi uderzy w inne inwestycje?
Gospodarka
Polska właśnie dostała lek na kaca po stracie fabryki Intela
Gospodarka
Viktor Orban „przejechał” się na elektrykach. Gospodarka już cierpi
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Gospodarka
MFW odwołuje misję do Rosji. To nie były „problemy techniczne”