Inflacja zapuściła korzenie w naszych głowach

Dalsze hamowanie wzrostu cen nie będzie już tak gwałtowne jak w ostatnich miesiącach. Jedną z barier w opanowaniu inflacji będzie to, że do niej przywykliśmy.

Publikacja: 01.08.2023 03:00

Inflacja zapuściła korzenie w naszych głowach

Foto: Adobe Stock

Wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł w lipcu o 10,8 proc. rok do roku, najmniej od lutego 2022 r., po zwyżce o 11,5 proc. w czerwcu – oszacował wstępnie GUS. Na pierwszy rzut oka to wspaniałe wieści. W ciągu zaledwie pięciu miesięcy inflacja zmalała o niemal 8 pkt proc. To oznacza, że wygasa szybciej, niż rozkręcała się w latach 2021 i 2022. Maleje, jak mawia prezes NBP Adam Glapiński „na łeb, na szyję”. Proces ten przebiega też nieco szybciej, niż oczekują ekonomiści, co samo w sobie ma pewną wartość prognostyczną.

Otóż ekonomiści (w Polsce i na świecie) powszechnie nie doceniali inflacji, gdy ta przyspieszała. Z czasem z tych niespodzianek wyciągnęli lekcję (wbudowali je w swoje modele) i teraz, gdy inflacja zaczęła hamować, są nadmiernymi sceptykami. Można więc przyjąć, że jeszcze przez jakiś czas inflacja będzie opadała szybciej, niż wskazuje większość prognoz. Tak też zresztą można interpretować dystansowanie się większości członków RPP od projekcji inflacji (prognoz inflacji autorstwa departamentu analiz i badań ekonomicznych NBP). Ostatnia projekcja nie daje bowiem wielkich szans na powrót inflacji do celu banku centralnego (2,5 proc.), a mimo to prezes Glapiński i większość pozostałych członków RPP wykazuje gotowość do poluzowania polityki pieniężnej już w najbliższych miesiącach.

Czytaj więcej

GUS podał dane o inflacji w lipcu. Ceny spadły pierwszy raz od półtora roku

Najbardziej bodajże optymistycznym akcentem w poniedziałkowych danych GUS jest to, że w lipcu CPI zmalał o 0,2 proc. w stosunku do czerwca, gdy z kolei tak jak w maju stał w miejscu. To pierwszy miesięczny spadek poziomu cen towarów i usług konsumpcyjnych od lutego 2022 r., gdy w życie weszła tzw. tarcza antyinflacyjna, czyli m.in. obniżka VAT na podstawowe artykuły żywnościowe. Jeśli pominąć tamten nietypowy miesiąc, CPI zmalał poprzednio w sierpniu 2020 r.

Spadek cen miesiąc do miesiąca jest istotny, bo pokazuje, że wyhamowanie inflacji w lipcu nie było tylko skutkiem wysokiej bazy odniesienia sprzed roku. Innymi słowy: nie było to zjawisko czysto statystyczne, odzwierciedlało też bieżącą grę popytu i podaży. Można nawet argumentować, że inflacja jest wciąż daleko od celu NBP tylko w wyniku historycznych zaszłości, bo dzisiaj w gospodarce presji na wzrost cen nie ma wcale. Czyli inflacja została opanowana.

Niestety, rzeczywistość jest nieco bardziej złożona. Spadek CPI w lipcu w stosunku do czerwca to zjawisko typowe. Jego źródłem jest sezonowa przecena owoców i warzyw, które mają sporą wagę w wydatkach statystycznego gospodarstwa domowego (a więc także w CPI). W latach 2001–2020 tylko dwa razy w tym okresie ceny konsumpcyjne wzrosły. O tym, jak kształtuje się bieżąca presja inflacyjna, więcej mówi zmiana cen towarów i usług z kategorii bazowych (innych niż paliwa, nośniki energii i żywność). W lipcu te ceny, po odfiltrowaniu czynników sezonowych, wzrosły o około 0,5 proc. w stosunku do czerwca, podobnie jak w poprzednich dwóch miesiącach. To oznacza, że bieżąca roczna inflacja bazowa jest w okolicy 6 proc. – ponaddwukrotnie powyżej celu inflacyjnego NBP (wynosi 2,5 proc.). I nie bardzo widać powody, aby miała spaść. Na takim mniej więcej poziomie była też przed jesienią 2021 r., gdy rozpoczął się kryzys energetyczny, a nawet przed pandemią Covid-19, która spowodowała zaburzenia w łańcuchach dostaw i przez to ograniczyła podaż wielu towarów. Wydaje się więc, że to jest mniej więcej poziom inflacji, który odpowiada realiom polskiej gospodarki: ekspansywnej polityce fiskalnej i deficytowi pracowników, który tworzy presję na wzrost płac. Presję, która w tym i w przyszłym roku będzie wzmacniana przez duże podwyżki płacy minimalnej.

Fakt, że takie wyhamowanie inflacji nas cieszy – a na to wskazuje szybka poprawa wskaźników nastrojów konsumenckich, w tym gotowości do dużych zakupów – można odbierać jako wyraz tego, że przywykliśmy już do zbyt szybkiego wzrostu cen, zaczęliśmy je akceptować. Jeśli tak w istocie jest, to trudno oczekiwać, że inflacja będzie na dłuższą metę zbiegała do celu NBP. Istnieje niebagatelne ryzyko, że osiądzie gdzieś w okolicy tych 5–6 proc. rocznie, gdy efekty statystyczne w pełni wygasną.

To teoretycznie powinno na jakiś czas zamknąć dyskusję o obniżkach stóp procentowych. W praktyce większość członków RPP nie wydaje się być zainteresowana powrotem inflacji do celu. Prof. Adam Glapiński jako jeden z warunków obniżki stóp procentowych wskazuje spadek inflacji poniżej 10 proc. Ten warunek może być spełniony już w sierpniu lub wrześniu, co otwierałoby drogę do poluzowania polityki pieniężnej we wrześniu lub październiku. Co faktycznie zrobi RPP, można jedynie zgadywać. Nie ma ani teoretycznego, ani praktycznego powodu, aby Rada reagowała na przełamanie przez inflację granicy 10 proc. A skoro tak, to trudno oczekiwać, że Rada będzie się tego arbitralnego kryterium sztywno trzymała. Możliwa jest więc zarówno obniżka stóp, zanim inflacja zmaleje poniżej tej bariery, jak i brak obniżki, gdy inflacja jednak ją przełamie. Ogniskowanie polityki pieniężnej na liczbach innych niż cel inflacyjny NBP czyni ją nieprzewidywalną.

Wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł w lipcu o 10,8 proc. rok do roku, najmniej od lutego 2022 r., po zwyżce o 11,5 proc. w czerwcu – oszacował wstępnie GUS. Na pierwszy rzut oka to wspaniałe wieści. W ciągu zaledwie pięciu miesięcy inflacja zmalała o niemal 8 pkt proc. To oznacza, że wygasa szybciej, niż rozkręcała się w latach 2021 i 2022. Maleje, jak mawia prezes NBP Adam Glapiński „na łeb, na szyję”. Proces ten przebiega też nieco szybciej, niż oczekują ekonomiści, co samo w sobie ma pewną wartość prognostyczną.

Pozostało 89% artykułu
Gospodarka
Rosjanie rezygnują z obchodów Nowego Roku. Pieniądze pójdą na front
Gospodarka
Indeks wiarygodności ekonomicznej Polski. Jest źle, ale inni mają gorzej
Gospodarka
Margrethe Vestager, wiceprzewodnicząca KE: UE nie potrzebuje nowej polityki konkurencji
Gospodarka
Gospodarka Rosji jedzie na oparach. To oficjalne stanowisko Banku Rosji
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Gospodarka
Tusk podjął decyzję. Prezes GUS odwołany ze stanowiska