Tak wynika z szacunków Krajowego Rejestru Długów: z porównania przeciętnej płacy z wysokością długu, jaki znajduje się w rejestrach KRD. „Rzeczpospolita” prezentuje te szacunki jako pierwsza. Przeciętnie dług w kraju wyniósł ponad 19,2 tyś. zł (rok wcześniej 18,6 tys. zł). Największy był na Lubelszczyźnie (21,56 tys. zł) i na Mazowszu (22,2 tys. zł). Najniższy w woj. lubuskim (ok. 18, 1 tys. zł) i w Wielkopolsce (18, 2 tys. zł). Jednak regionalne różnice pomiędzy płacami powodują, że czas spłaty zadłużenia jest różny. Nie oznacza też, że im niższy dług, tym łatwiej go spłacić. Mieszkańcy Lubelszczyzny potrzebują aż 4,9 swojego wynagrodzenia na uregulowanie zaległych rachunków. Przeciętna pensja wynosi tam 4,4 tys. zł netto. Tymczasem na Mazowszu płaca netto w kwietniu była o 1775 zł wyższa. Pomimo więc, że mieszkańcy tego regionu mają przeciętnie najwyższe zadłużenie w KRD, to przy płacy netto ponad 6,2 tys. zł potrzebują na spłatę długu 3,6 miesiąca pracy.
Czytaj więcej
Na naszej kondycji finansowej odbija się pandemia, inflacja, większe koszty życia i wyższe raty kredytów. Kumulacja negatywnych wydarzeń z ostatnich lat zbiera żniwo.
Jest to o miesiąc krócej niż w przypadku zadłużenia i płac w Wielkopolsce (niespełna 5 tys. zł) i o dwa miesiące krócej niż w woj. lubuskim (w którym przeciętna płaca wyniosła 4,7 tys. zł netto).
W niełatwej sytuacji są także mieszkańcy województw podkarpackiego, podlaskiego, warmińsko-mazurskiego i świętokrzyskiego. Wszyscy powinni pracować 4,3 miesiąca, aby spłacić przeterminowane należności. Ich zarobki to niespełna 4,5 tys. zł.
Przy wyższych długach, ale też zarobkach, mniej czasu na spłatę zobowiązań potrzebują mieszkańcy Śląska i Małopolski.