Obyśmy nie byli jak Turcja. Co zmusi rząd do weryfikacji swojej polityki?

Tonący złoty i szarżująca inflacja powinny skłonić rządzącą partię do weryfikacji swojej polityki.

Publikacja: 23.11.2021 21:00

Obyśmy nie byli jak Turcja. Co zmusi rząd do weryfikacji swojej polityki?

Foto: Bloomberg

– Trzeba czynić wszystko, by Polska była tym, czym jest dziś Turcja – mówił Jarosław Kaczyński w 2014 r. Turcja prężyła wtedy muskuły w wymiarze militarnym i ekonomicznym. Od 2010 r. jej PKB rósł w tempie 4,8–11,2 proc. rocznie.

Dziś prezes PiS pewnie połknąłby język, nim powtórzyłby tamte słowa. Co prawda Turcy nadal mają drugą armię NATO, ale ich gospodarka pod patronatem prezydenta Erdogana z prymusa stała się chłopcem do bicia dla rynku walutowego. Problemy trwają od 2018 r., kiedy kurs tureckiej liry zanurkował, topiąc firmy zadłużone w obcej walucie i wywołując recesję. Chaos potęguje karuzela prezesów banku centralnego i podporządkowanie go prezydentowi, który właśnie narzucił obniżkę stóp procentowych mimo 20-proc. inflacji. W efekcie lira zanurkowała i tylko wczoraj traciła nawet 16 proc. do dolara.

Czytaj więcej

Inflacja psuje nastroje, ale nie tłumi sprzedaży

Piszę o tym, bo notowania złotego w listopadzie spadły wobec głównych walut nawet o 6 proc. i odżywają obawy przed powtórką scenariusza tureckiego. Droższy dolar i euro dolewają benzyny do ognia inflacji, a najdroższy od stycznia 2015 r. frank ciąży spłacającym kredyty hipoteczne.

Drożyzna to jeden z powodów spadających notowań rządzącej partii. Jej polityka prezentów w rodzaju 13. i 14. emerytury czy podatkowego Polskiego Ładu i drugiego 500+ jest proinflacyjna, spór zaś o praworządność blokuje unijne miliardy euro i bije w złotego.

Tym większa rola polskiego banku centralnego, który ustawowo zobowiązany jest dbać o wartość polskiego pieniądza.

Niestety, przyczynił się do wzrostu inflacji i słabości złotego zbyt długo trzymanymi blisko zera stopami procentowymi i wzajemnie sprzecznymi wypowiedziami o przyszłej polityce władz monetarnych.

Właśnie nadarza się sposobność nowego otwarcia – w 2022 r. kończy się kadencja zarówno członków RPP, jak i prezesa NBP. Odpowiedzialnością prezydenta, Sejmu i Senatu jest dobór na te stanowiska osób, które zagwarantują nie tylko odpowiedni poziom fachowy, ale i niezależność od władzy wykonawczej, a tym bardziej partii rządzącej. Właśnie zależność tureckiego banku centralnego od polityki stała się przekleństwem tego kraju. I warto z tego wyciągnąć wnioski.

Czytaj więcej

Dolar bezlitosny dla słabej tureckiej waluty

– Trzeba czynić wszystko, by Polska była tym, czym jest dziś Turcja – mówił Jarosław Kaczyński w 2014 r. Turcja prężyła wtedy muskuły w wymiarze militarnym i ekonomicznym. Od 2010 r. jej PKB rósł w tempie 4,8–11,2 proc. rocznie.

Dziś prezes PiS pewnie połknąłby język, nim powtórzyłby tamte słowa. Co prawda Turcy nadal mają drugą armię NATO, ale ich gospodarka pod patronatem prezydenta Erdogana z prymusa stała się chłopcem do bicia dla rynku walutowego. Problemy trwają od 2018 r., kiedy kurs tureckiej liry zanurkował, topiąc firmy zadłużone w obcej walucie i wywołując recesję. Chaos potęguje karuzela prezesów banku centralnego i podporządkowanie go prezydentowi, który właśnie narzucił obniżkę stóp procentowych mimo 20-proc. inflacji. W efekcie lira zanurkowała i tylko wczoraj traciła nawet 16 proc. do dolara.

Gospodarka
Rosjanie rezygnują z obchodów Nowego Roku. Pieniądze pójdą na front
Gospodarka
Indeks wiarygodności ekonomicznej Polski. Jest źle, ale inni mają gorzej
Gospodarka
Margrethe Vestager, wiceprzewodnicząca KE: UE nie potrzebuje nowej polityki konkurencji
Gospodarka
Gospodarka Rosji jedzie na oparach. To oficjalne stanowisko Banku Rosji
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Gospodarka
Tusk podjął decyzję. Prezes GUS odwołany ze stanowiska