Bezpośrednim impulsem do panicznej wyprzedaży liry były poniedziałkowe wypowiedzi Recepa Erdogana, prezydenta Turcji. Stwierdził, że jego kraj odszedł od polityki „wysokich kosztów pożyczek" i „silnej liry", a za priorytet uznał wyższy eksport, inwestycje oraz tworzenie miejsc pracy. Mówił też, że ten cel pomoże osiągnąć „konkurencyjna lira" (czyli słaba waluta). Inwestorzy uznali wypowiedzi Erdogana za kolejny sygnał, że w Turcji dojdzie do dalszego luzowania polityki pieniężnej. Ich obawy zostały wzmocnione przez Devleta Bahcelego, przywódcę popierającej rząd partii MHP. – Niezależność banku centralnego powinna być przedmiotem debaty, a niezależne instytucje nie mogą stać wyżej niż wola narodu – powiedział Bahceli.
Demolowanie polityki
– To nieunikniona konsekwencja wojny Erdogana ze stopami procentowymi. Jedyną rzeczą, która mogłaby powstrzymać załamanie waluty, jest jakakolwiek oznaka niezależności banku centralnego, ale są na to niewielkie szanse – uważa Uday Patnaik, zarządzający w Legal & General Investment Management.
Bank Centralny Republiki Turcji od września obciął główną stopę procentową o łącznie 400 pb. Po ostatnim posiedzeniu zasygnalizował jednak, że w grudniu zakończy cykl obniżek. Luzuje on politykę pieniężną pomimo tego, że inflacja wyniosła w październiku aż 19,9 proc. r./r. Osłabienie liry, podsycane przez luzowanie polityki pieniężnej, mocno przyczynia się do wzrostu cen.
Czytaj więcej
Bank Centralny Republiki Turcji obciął swoją główną stopę procentową z 16 proc. do 15 proc., co było zgodne z prognozami analityków.