Pragmatyzm górą
Resort funduszy wylicza, że Polska przekazała 7 marca Komisji stanowisko, że spełnia warunek dotyczący stosowania Karty praw podstawowych i oczekuje, że wkrótce otrzyma odpowiedź z Brukseli. Liczy oczywiście na pozytywną odpowiedź. – Zamęt informacyjny wokół Karty jest tworzony na potrzeby wsparcia opozycji w kampanii wyborczej – napisał minister Buda na Twitterze.
Spokój władz w Polsce może wynikać jednak nie z przekonania co do swoich racji, ale z pewnego pragmatyzmu. Tak naprawdę fundusze unijne na lata 2021–2027 dopiero ruszają, a to oznacza że pierwsze faktury, i to w pierwszej kolejności raczej na niewielkie kwoty, przedstawimy najwcześniej za kilka, kilkanaście miesięcy. Za to zaliczki na realizację programów unijnych już wpłynęły na rządowe konta, a kolejnych Bruksela też nie chce odmówić.
Początek drogi
Jak podaje resort funduszy, dotychczas dostaliśmy 1,1 mld euro zaliczek (ok. 5,2 mld zł), z czego 631 mln euro na programy operacyjne zarządzane na poziomie krajowym, 483,8 mln euro na programy regionalne.
Oficjalna inauguracja tych programów, zresztą z udziałem komisarz Ferreiry, miała miejsce zaledwie w połowie lutego. Dotychczas ogłoszono kilka konkursów na poziomie krajowym, w programie „Fundusze europejskie dla nowoczesnej gospodarki” (np. dotyczące ścieżki SMART). Ale nie zostały jeszcze rozstrzygnięte, a co za tym idzie nie zostały też podpisane umowy o dofinansowanie.
Więcej naborów wniosków zaplanowanych jest na kwiecień i maj, m.in. z programu FE na infrastrukturę, klimat, środowisko, a także z programów regionalnych. Ale ścieżka od konkursu do wysłania faktury dla Brukseli jest dosyć długa – najpierw konkurs, potem wybór zwycięzców i umowa o dofinansowania, następnie realizacja przedsięwzięcia, na koniec wniosek o płatności do UE.
Zła strategia
Eksperci przestrzegają jednak, że takie granie na zwłokę i udawanie, że wszystko jest w porządku, może się okazać bardzo złą strategią. Równie złą, jak to jest w przypadku Krajowego Planu Odbudowy. Pierwsze ostrzeżenia, że pieniądze z KPO zostaną zablokowane dla Polski ze względu na problemy z praworządnością pojawiły się jeszcze w połowie 2021 r., ale rząd postanowił je ignorować. Gdy w końcu podjęto próby zmian w sądownictwie, okazało się to na tyle trudne, że niemal niemożliwe.