Przed południem w relacji do dolara nasza waluta traciła nawet około 1,5 proc. i za USD trzeba było już płacić 4,38 zł. Euro drożało o ponad 1 proc. do niemal 4,70 zł. Drożał też frank. Jego wycena zbliża się powoli do psychologicznego poziomu 5 zł. Dzisiaj maksymalnie było to prawie 4,92 zł.
Naszej walucie nie pomagał wtorkowy powrót siły dolara. Prawdziwą kulą u nogi wciąż jest jednak ubiegłotygodniowa decyzja RPP o obniżce stóp procentowych o 75 pkt bazowych, co było wielkim zaskoczeniem rynkowym. Ciężko jednocześnie stwierdzić czy był to jednorazowy ruch czy Rada w tym roku zdecyduje się jeszcze na kolejne obniżki stóp. Scenariusza tego na pewno nie można wykluczyć.
Czytaj więcej
Nie padł żaden argument, który by stanowił przesłankę do podjęcia tej decyzji – powiedziała członkini Rady Polityki Pieniężnej Joanna Tyrowicz, pytana w TVN24 o radykalną obniżkę stóp procentowych w ubiegłym tygodniu.
- Historia się powtarza. We wrześniu ubiegłego roku złoty ostro tracił na wartości. Wówczas za gwałtownym wzrostem kursów walut stał ogólnoświatowy strach przed kryzysem energetycznym. Tym razem odpowiedzialność spada na krajową politykę pieniężną. Schłodzenie nastrojów na globalnych rynkach ma drugorzędne znaczenie. Po ścięciu stopy referencyjnej NBP z 6,75 do 6,0 proc. zwyżka kursu euro nabrała impetu. We wtorek notowania EUR/PLN pierwszy raz od marca zbliżyły się do 4,70. Rozpoczęty przed rokiem trend umocnienia złotego, którego przeszło połowa zdążyła już wyparować, coraz mocniej chwieje się w posadach – komentuje Bartosz Sawicki, analityk firmy Cinkciarz.pl.