Uważam Rze w internecie: www.uwazamrze.pl
Jest w paradokumentalnych scenach tego skromnego filmu poczucie obecności jakiegoś wręcz substancjalnego zła – od pierwszej sceny. Nie chodzi o to, że ktoś otworzył ogień do tłumu, notabene także do tego spokojnego, wysiadającego z kolejki, zwabionego wystąpieniem Stanisława Kociołka. Chodzi o klimat wewnętrznej okupacji, jaki wyczuwamy od momentu, gdy jeden robotnik opowiada drugiemu, jak to przywiezieni do Trójmiasta żołnierze wierzą, że przyjechali tu walczyć z hitlerowcami.
Ci milicjanci i żołnierze nie tylko strzelają i pałują. Oni znęcają się w aktach szaleństwa nad pokonanym już terenem z pasją obcych kolonizatorów. Sceny tortur w aresztach, często na przypadkowych ludziach, pośród ścian zachlapanych krwią, znałem już wcześniej, choćby z opowieści Arkadiusza („Arama") Rybickiego, który w Grudniu '70 trafił jako licealista w jedno z takich miejsc. Ale dzięki Antoniemu Krauzemu, twórcy „Czarnego czwartku...", po prostu je zobaczyłem. Tak jak zobaczyłem ludzi zabijanych nagle, złym zrządzeniem losu lub okrutnym kaprysem. Jak poczułem na moment klimat surrealistycznego okrucieństwa, który spadł na Gdynię...