Tej film jest dzisiaj bardzo ważny. W świecie, w którym narastają ruchy neonazistowskie, a w wielu zapalnych punktach, także bardzo blisko nas, giną ludzie i nasila się przemoc, Jonathan Glazer wrócił do II wojny światowej, do Holokaustu i Auschwitz. Nie pokazał jednak cierpienia i śmierci. Opowiedział o rodzinie komendanta obozu Rudolfa Hoessa. O banalności zła.
Skąd pomysł na „Strefę interesów”
– To nie jest film o przeszłości – podkreśla Jonathan Glazer. – Chciałem pokazać, że wojenni zbrodniarze nie byli potworami, tylko zwyczajnymi ludźmi. I przestrzec, żeby to się nie wydarzyło znowu. Mam nadzieję, że ten film wzbudzi niepokój, przypomni, że w każdym z nas może drzemać obojętność na gwałt.
Czytaj więcej
Zgoda na to, by choć na krótko stać się armią zbrodniarzy – czegoś podobnego doświadcza właśnie Rosja – powoduje nieodwracalną degenerację narodu.
Po seansie przychodzi więc do głowy słynne zdanie Zofii Nałkowskiej: „Ludzie ludziom zgotowali ten los”. I to, co pisał Primo Levi: że potwory istnieją, ale jest ich zbyt mało, by stały się niebezpieczne. A najbardziej niebezpieczni są zwyczajni ludzie gotowi działać, nie zadając pytań.