Jest w „Skyfall" scena, w której M (Judi Dench) – szefowa MI6 – z pasją przemawia do brytyjskich polityków, którzy wezwali ją do publicznego wytłumaczenia się z kontrowersyjnych decyzji i dwuznacznych moralnie działań. Mówi im, że w chwili, kiedy wróg nie ma narodowości, ojczyzny i gdy brakuje miejsca, w którym można go bezpośrednio zaatakować, działalność agentów takich jak 007 staje się jeszcze ważniejsza niż dotąd. Nie ma linii frontu. Zło czai się wśród cieni. Świat jest matowy.
Niecałe dwie dekady temu Harrison Ford grający analityka CIA Jacka Ryana w filmie „Suma wszystkich strachów" (1994) na podstawie powieści Toma Clancy'ego słyszał od swojego przeciwnika podobną przemowę. Że nie ma już dobrych i złych, że świat nie jest czarno-biały – jest szary.
W 1994 r. oczywiste było, że twórcy i widzowie brali stronę Harrisona Forda. Dziś rację wydaje się mieć Judi Dench. To pokazuje, jak wiele się zmieniło między błyskawiczną i zwycięską pierwszą wojną w Zatoce a dzisiejszą przewlekłą, niekończącą się batalią z terrorem.
Zmiany, zmiany, zmiany
Nowy Bond jest dzieckiem tej zmiany. Reset serii dokonany w filmie „Casino Royale" (2006) jeszcze nie pokazywał tego tak wyraźnie. Najnowszy film serii – „Skyfall" – to już zdecydowanie dzieło bliższe ponurym opowieściom o szpiegach á la John Le Carre niż dawnym pastiszom o superagencie zbrojnym w fikuśne gadżety. Inny jest świat, inny jest i sam Bond – postarzały, o twarzy pokrytej siwą szczeciną, zniechęcony, zapijaczony i bardzo rozczarowany. Człowiek, któremu drży ręka ledwie utrzymująca broń – takiego Bonda nie znaliście.
Agent 007 grany przez Daniela Craiga błyskawicznie znormalniał – zajęło mu to tylko trzy filmy. „Casino Royale" bardzo bliskie było oryginalnym powieściom Iana Fleminga, który wymyślił i opisywał Bonda jako nieustępliwą maszynę do zabijania, żołnierza imperium brytyjskiego, który jest w rękach rządu „tępym narzędziem" . Przemoc w książkach Fleminga była bardzo prawdziwa – to właśnie ta warstwa, którą dekady „lekkich" filmowych Bondów wyeliminowały, a którą przywróciło „Casino Royale". Na pozór więc był to powrót do źródeł.