Akcja biegnie dwutorowo. Poznajemy indiańskie perypetie młodego McCullougha, a kilkadziesiąt lat później jest on głową szanowanego teksańskiego rodu. Stawia pierwsze kroki w biznesie naftowym i zwalcza niewygodnych meksykańskich sąsiadów.
Jego syn Peter (Henry Garrett) nie akceptuje postępowania ojca, w przeciwieństwie do brata Phineasa (David Wilson Barnes), który wspiera ojca w naftowej inwestycji. Peter wolałby pozostać przy hodowli bydła.
Konflikt ojca z synem narasta także dlatego, że Peter opowiada się za pokojowym współżyciem z Meksykanami, a ojciec chce przejąć roponośną ziemię sąsiadów. Jednocześnie cały czas śledzimy jego dramatyczne młodzieńcze losy i rozumiemy, co go ukształtowało.
Adaptacja obejmuje fragment epickiej powieści Meyera, skupiając się na młodości Eliego i na konflikcie McCulloughów z rodziną Garcia. Scenarzyści uprościli rozległe drzewa genealogiczne i odmłodzili niektórych bohaterów. Nie ma też w serialu tyle naturalizmu, który były znakiem rozpoznawczym Meyera, przez co jego dzieło porównywano do powieści Cormaca McCarthy'ego.
Serial „Syn" wydaje się więc rozczarowująco wygładzony. O ile wątek indiański trzyma w napięciu, o tyle już trudno uwierzyć w Pierce'a Brosnana jako bezwzględnego i mściwego południowca. Nie ma w nim surowej krzepy i demonizmu, gra nazbyt teatralnie. Wiarygodniej wypada już Henry Garrett jako rozdarty Peter. Słabością „Syna" są też postacie kobiece – piękne, ale bezbarwne i pozbawione fabularnego znaczenia.
Mimo to serial zasługuje na uwagę. Jest rzadkim przykładem ekranizacji literatury współczesnej i barwnie oddaje historię amerykańskiego Południa, obalając mity i pokazując bezwzględną walkę amerykańskich osadników z Indianami, potem z Meksykanami.